środa, 25 września 2013

Burki przy budzie.

Wygrałam w sądzie. Wróciłam do pracy. Wróciłam teoretycznie, bo praktycznie mamy urlop zdrowotny, na który wcześniej dyrektor nie wyraził zgody.Nie lubię nic nie robić w sensie dosłownym.Czas przeznaczony na roczną walkę w sądzie postanowiłam wykorzystać także dla siebie. Zamiast siedzieć bezczynnie na zasiłku wybrałam się na studia podyplomowe. Wybrałam kierunek wyjątkowo przydatny w szkole, w której na 25 uczniów jest 25 orzeczeń poradni psychologiczno  - pedagogicznej o trudnościach dydaktycznych. Jak wygram w sądzie to ułatwię dyrektorowi wypełnienie moich kwalifikacji do nauczania 2 przedmiotów jeszcze możliwością powierzenia mi terapii dzieci z trudnościami dydaktycznymi. Przy okazji poszerzę swoje kwalifikacje. Tak też zrobiłam.

 Studia ukończyłam z wynikiem bardzo dobrym. Moja praca dyplomowa została oceniona jako "wielce wartościowa". W sądzie wygrałam. Wróciłam do pracy. Zostawiłam w sekretariacie szkoły prośbę o częściowe dofinansowanie studiów. Zapłaciłam za nie cztery tysiące złoty, oczywiście z przyznanej mi odprawy. Złożyłam prośbę o dofinansowanie, ponieważ ciągle słyszę w środkach masowego przekazu, że miasta oddają pieniądze na dofinansowanie kształcenia nauczycieli, bo im się nie chce uczyć. Mi nie tylko chciało się uczyć, ale wreszcie miałam dużo czasu, nie pracowałam już przez siedem dni w tygodniu w szkole. Byłam na zasiłku dla bezrobotnych, miałam dużo czasu.Wszystkie moje koleżanki ze studiów nie tylko dostały dofinansowanie, dostały też natychmiast dodatkowe zajęcia z uczniami. Szkoły wiedziały, jak wykorzystać ich nowe kwalifikacje. 
Czekałam pół roku. Po tym czasie dowiedziałam się, że dofinansowanie mi nie przysługuje, o czym zdecydowała komisja. Jaka komisja - nie wiem. Pierwsze słyszę, że decyduje o dofinansowaniu studiów komisja. Zawsze decydował osobiście dyrektor. Żadnej odpowiedzi czy uzasadnienia na piśmie nie otrzymałam. Pewnie powinnam wiedzieć, że szkoła w której jest tyle dzieci z opiniami, szkoła mająca najgorsze wyniki dydaktyczne w mieście nie potrzebuje nikogo z moimi umiejętnościami. Pewnie znów zawodzi mnie inteligencja - pomyślałam. 
Mój iloraz inteligencji jest jednak udokumentowany i prawdę mówiąc, jest bardzo zadowalający, więc krótko martwiłam się, że to z moim myśleniem jest coś nie tak. Wnioski z tej sytuacji były oczywiste i nawet trudno je komentować. Dyrektor z obawy o to, iż wytoczę mu sprawę na drodze cywilnej lub sprawę o mobbing zrezygnował z samodzielnego decydowania o pozbawieniu mnie dofinansowania. On nic nie wie, bo tak zdecydowała komisja złożona z zaufanych nauczycieli! Komisja przydupasów, pozbawionych własnego zdania, myślących tylko o tym jak zadowolić pana i władcę. Komisja się spisała. Nie przyznała mi dofinansowania. Dyrektor będzie w ekstazie i wolny od odpowiedzialności!!!!! No cóż, psy szczekają, karawana jedzie dalej!
Wielce (nie)szanowny pracodawco!!!
Ja, nauczyciel na zasiłku, ja, nauczyciel przywrócony przez sąd do pracy - poradzę sobie!! Informuję, że wbrew oczekiwaniom jaśnie pana jestem inteligentna, zaradna i pracowita. Wbrew pana sądom mam ogromne wsparcie rodziny, którą sobie sama zbudowałam! Wbrew pana oczekiwaniom nie poddam się! Będąc na urlopie zdrowotnym zrobię jeszcze jedne studia podyplomowe, także z zakresu specjalności koniecznej w tej szkole, w której pracuję!! Mając trzy rodzaje studiów podyplomowych i prawo do nauczania dwóch przedmiotów kierunkowych stanę się, szanowny panie, najbardziej pożądanym pracownikiem w tej właśnie placówce. Za parę miesięcy złożę kolejny wniosek o dofinansowanie kolejnych studiów. Powinien pan już wiedzieć, że inteligentna jestem i pracowita, ukończę je także na pięć!!. Z  braku dofinansowania do potrzebnego w szkole kierunku będzie się pan tłumaczył u władz oświatowych!!! Nie jestem burkiem na łańcuchu, który wiernie spełnia oczekiwania właściciela. Jestem wilkiem, którego należy się obawiać, bo nie przywyknie nigdy do kolesiostwa, prywaty, machlojek finansowych i napełniania własnego, świńskiego koryta. Przypominam o swoim istnieniu, powiadamiam, że moja determinacja sięgnęła granic! 
Bez wyrazów szacunku, z pełną pogardą - XX

3 komentarze:

  1. Na miły Bóg! Czy Pani czasami czyta własne słowa?Retorycznie zapytam.Ilość nienawiści, jadu i frustracji przez panią wylewana, jest dalece ponad przeciętną w tym kraju.Czytając pani wpisy starałem się podejść ze zrozumieniem do sytuacji w jakiej pani się znalazła. Ale pani nastawienie nie jest zdrowe.Dawniej, jedynie wylewała pani swój żal.Teraz z pianą na ustach wygraża i straszy.Czy to ostatnie stadium "wytrzewienia" osobowości z pani strony? Jaką inni, w podobnie złej do pani sytuacji mogą z pani słów zaczerpnąć radę? Po coś pani ten blog trzyma przy życiu. Pokazała pani na swym przykładzie jak można polec w walce z "układzikami". To przykre i rozumiem, że nie z pani winy. Ale pokazała pani również, jak w cwany i wyrachowany sposób wykorzystując kartę nauczyciela doić i wyciągać ile się da dla siebie samej. Taka dwulicowość moralna! Straszy pani, że zrobi kolejne studia... Raczej dokształt, o kierunku nikomu nie potrzebnym. I takim w którym co roku z mnogich uczelni wypluwa się tysiące naiwnych, którzy myślą, że to coś znaczy, że coś im to da.Jest ich już cała armia, zaraz będzie jeszcze więcej! Siedzi pani na rocznym urlopie dla poratowania zdrowia (sic!) znaczy powinna się pani na zdrowiu skupić!Może jakaś terapia, która upuści z pani jad i nienawiść?
    Mimo wszystko,życzę pani dobrej przyszłości. Na pewno mniej roszczeniowej, zwłaszcza w tym bezczelnym wydaniu.Jak pani sobie wyobraża ewentualny powrót do pracy w szkole? Z dwoma rewolwerami przy pasie i bejsbolem w dłoni?Krzyknie pani na dzień dobry: Z drogi, bo rozpi....ole!
    Jak długo wolny czas, za który od nas wszystkich dostaję pani gratyfikacje finansowe, przekuwać będzie pani w nienawiść? Do krwi ostatniej?
    Nie sądziłem rok temu, że takie słowa dopiszę do pani blaga, ale takie są słowa, jaką pani tka rzeczywistość.
    A finanse przeznaczone przez rząd z naszej wspólnej kasy, m.in. dla pani nie są na kolejne nikomu nie potrzebne studia (o których pani myśli) tylko na przekwalifikowanie się, zmianę zawodu itp. Jasne? Naprawdę pani tego nie rozumie, czy tylko kłamie... Co do pani rodziny... cóż, niech pani dalej tak ich wciąga w swoje nienawistne gierki, to sie pani obudzi sama.
    Arek z Krakowa
    Sorry Winetou, węż sie w garść!

    OdpowiedzUsuń
  2. Panie Arku, gratyfikacje finansowe jakie dostawałam przez 26 lat pracy nie były od Pana. Pracowałam uczciwie przez 26 lat, nie korzystając z żadnych przywilejów nauczycielskich (urlop mam pierwszy raz w życiu), tak jak Pan odprowadzałam podatki. Proszę więc nie mówić mi, do czego mam prawo i co mi przysługuje a co nie. 26 lat pracowałam także na Pańskie przywileje branżowe. Są one ustalane ustawowo i w określonym zawodzie gwarantowane. Tak jak częściowe dofinansowanie studiów nauczycielskich. Jeśli nie uzyskał Pan prawa do tego typu przywilejów w swoim zawodzie to nie moja wina. Trzeba było zatrudnić się w szkole! Po roku walki w sądzie i otrzymywania groszowego zasiłku sądzę, że zasłużyłam na korzystanie z tego właśnie przywileju! Nie pytam czy kończył Pan przydatne kierunki studiów, gwarantuję, że moje się przydadzą. Czy ktoś poinformował Pana o jakiś funduszach na przekwalifikowanie się osoby zwolnionej wbrew prawu z pracy? Pańskie "jasne?" mnie troszkę rozbawiło. Otóż jasne, proszę Pana!! Nie mam żadnych kłopotów z logicznym myśleniem. Jeszcze jedno. Proszę spróbować ruszyć wyobraźnię: pracodawca zwalnia Pana łamiąc prawo (w jednym wypowiedzeniu) pięć razy. Pozbawia Pana rocznego dochodu. Wyje za Panem, że jeśli Pan dotrze do prawnika to Pana zniszczy. Jest ok? Ja powiem Panu w takiej sytuacji, że to nic iż ktoś potraktował Pana wbrew prawu, że powinien się Pan przekwalifikować!! Przekwalifikować się można gdy brakuje pracy a nie gdy komuś przeszkadza Pańska osoba. Ma Pan błędną ocenę sytuacji. Jak pisałam wyżej poradzę sobie. Mam dwa zawody i dwa przydatne! Nie walczyłam w sądzie ze strachu przed utratą pracy. Walczyłam z przekonaniem, że niczego nie wolno robić wbrew prawu. Nic nie zwalnia pracodawcy z przestrzegania prawa! Jak sobie wyobrażam pracę w szkole? I to jest pytanie! Wcale nie wyobrażam sobie pracy z tym właśnie dyrektorem! Nawet nie będę musiała sobie wyobrażać. Skrzętnie doprowadził szkołę (obejmującą największy rejon w mieście) do likwidacji. Teraz kończy ten przemyślany proceder. Jeśli jest Pan ciekaw kto straci, to zapewniam, że dzieci.
    Jeszcze jedna sprawa. Do czego ten blog ? Proszę spytać tych, którzy przy naszej pomocy wygrali w sądzie pracy. Trochę takich osób się uzbierało. Malo tego. Słuchając historii innych nauczycieli mogę nawet stwierdzić, że mój dyrektor to nawet"ludzki pan". Przekonałam się ilu jest gorszych od niego. Zapewniam, że nie poległam w walce z "układzikiem", nawet jeśli tak się Panu wydaje. Rozczuliła mnie Pańska troska o moją rodzinę i o moje zdrowie psychiczne. Zapewniam, że zarówno rodzina jak i ja mamy się dobrze. Pozdrawiam serdecznie, szczególnie jeśli Pan zagląda tu już od roku!

    OdpowiedzUsuń
  3. Do Pana Arka!
    Chłopie, jeśli nie pracujesz w szkole, niczego z tego bloga nie rozumiesz. Jeśli jesteś belfrem, należysz do "układu" pana dyrektora, bo tylko wtedy nie widzi się, co się dzieje w szkołach! Poczytaj artykuły w prasie autorstwa ludzi, których opinia jest autorytatywna dla wielu środowisk, one ukazują tragiczną rzeczywistość polskiej oświaty państwowej. Ludzie piszący na tym blogu dają jedynie konkretne przykłady na potwierdzenie tej rzeczywistości. Co do przywilejów zagwarantowanych przez państwo jakiejś grupie zawodowej, to tylko idiota by z nich nie skorzystał. W końcu one po to są. I sama definicja pojęcia też na to wskazuje. Korzystanie z jakiegokolwiek przywileju nie może odebrać człowiekowi prawa do wyrażania krytycznych opinii na temat otaczającej rzeczywistości. Szkoda, że czytając tego bloga od dawna nie stać cię było nigdy na wyrażenie troski na temat różnych problemów, o których tu mowa. Skoro o tych problemach piszą nauczyciele, to chyba lepszej wiedzy na ich temat nie ma nikt inny. Ten blog jest bardzo potrzebny. Moja koleżanka dzięki ludziom stąd wywalczyła z dyrektorem urlop zdrowotny, którego bezprawnie jej odmawiał. Życzę im powodzenia. Arleta spod Warszawy

    OdpowiedzUsuń