wtorek, 7 maja 2013

Przyglądaj się innym uważniej

Wróciłam do pracy po ostatecznej decyzji sądu okręgowego. Pierwszego dnia sekretarka wręczyła mi skierowanie na badania lekarskie. Drugiego dnia stawiłam się do pracy. Dyrektor przekazywał mi polecenia przez sekretarkę mimo że stałam pół metra od niego. Koledzy z pracy udawali, że mnie nie ma. Niektórzy na mój widok odchodzili w popłochu, inni mówili dzień dobry nawet na mnie nie spoglądając. Byli też tacy, którzy ostentacyjnie mijali mnie bez słowa.To ja wygrałam w sądzie jednak chyba tylko tak mi się wydawało.
Dostawałam dyżury w czasie egzaminów w takich miejscach by żaden z uczniów nie zauważył, że wróciłam do pracy. Chciałam ułatwić pracodawcy sytuację. Nie rozmawiałam z nikim na temat procesu, niczego nie wyjaśniałam, nie tłumaczyłam. Zwyczajnie stawiłam się w miejscu pracy, jak po zwolnieniu lekarskim. Cztery dni później dowiedziałam się, że jest zebranie szkolnego koła związkowego z zarządem związku. O zebraniu zostałam poinformowana na wyraźne życzenie zarządu. Przewodnicząca szkolnego koła związkowego nie chciała tego uczynić. Na zebranie przyszłam , jestem przecież członkiem związku. Wiedziałam, że nie będzie miło. Żadna z koleżanek związkowców nie odzywała się do mnie przez ostatni tydzień. Moje oczekiwania były jednak niczym w zderzeniu z rzeczywistością. Zostałam na zebraniu napadnięta przez "koleżanki", które wyły pod moim adresem:
  • Sfałszowałaś dowody w sądzie
  • Szkalowałaś nauczycieli
  • Zniszczyłaś dobre imię szkoły
  • Przez ciebie nie będzie naboru uczniów w przyszłym roku
  • Wróciłaś i co teraz? Dyrektor zwolni którąś z nas?
  • Jak to możliwe, że uzyskałaś urlop zdrowotny?
  • Jakim prawem wróciłaś na pełny etat?
Zarzuty padały jeden za drugim, artykułowane w obraźliwy i agresywny sposób. Przewodniczący związku usiłował przerwać ten napad, jednak nauczycielki nikomu nie dawały dojść do głosu. Wykrzykiwały z coraz większą furią obraźliwe stwierdzenia. Zdołałam jedynie zapytać skąd mają informacje o fałszowaniu dowodów, szkalowaniu nauczycieli. Jak to skąd -usłyszałam - dyrektor nam powiedział!!!!  Dyrektor przegrał w sądach dwóch instancji i nadal mu wierzycie? Taaak, wierzymy - wykrzyczała najbardziej zagorzała popleczniczka dyrektora. Powiedział, że jeśli mu nie wierzymy mamy iść do sądu po protokoły sprawy - usłyszałam. Głupota jednak nie ma granic. Protokół rozprawy mogą dostać tylko strony procesu, -czemu tego nie wiedzą - myślałam. Zapytałam jednak czy dyrektor nie wspomniał czasem, że od pół roku ma nie tylko protokoły z rozprawy sądowej ale także pisemne uzasadnienie wyroku? No cóż, dyrektor o tym nie wspomniał. Podpuścił swoich aniołów i zachęcił do walki. Nie powiedział, że sąd stwierdził iż on właśnie pięciokrotnie złamał prawo wręczając mi wypowiedzenie. Nie wyjaśnił, że nie potrzebowałam żadnych dokumentów i żadnych świadków. By wygrać wystarczyły mi jego decyzje na piśmie i nieszczęsne kuriozalne wypowiedzenie. Nie dałam rady wyjaśnić, że one mają tylko słowo dyrektora, ja mam protokoły i wyrok, które mogę udostępnić. To ja jestem winna wszystkiemu co się wydarzyło i temu co jeszcze się wydarzy. Pracując 26 lat w szkole okazałam się jej największym wrogiem.
Następnego dnia oznajmiłam szefowej koła związkowego, że wniosę sprawę o prześladowanie i mobbing. Stroną pozwaną w tej sprawie będzie dyrektor i szkolne koło związkowe. Udawała zdziwienie. Nie zauważyła, że już dawno przestałam żartować.Więcej zarzutów nie było. To dopiero sekta pana dyrektora! - myślałam wpadając na holu w objęcia uczniów. "Czy to prawda, że pani wróciła? Będzie pani nas znowu uczyć? Nikt z nami nie chce rozmawiać i niczego nam nie wyjaśniono! Kiedy będziemy mieli z panią lekcje? Dobrze, że pani wreszcie wróciła!"
No cóż, ze mną też nikt nie chce rozmawiać i niczego mi nie wyjaśnia. Nauczycielka idąca korytarzem mrugnęła do mnie okiem, inna przechodząc obok szepnęła: gratuluję. Kolega przywitał się ze mną serdecznie (staliśmy pod okiem kamery!) i rzekł, nie martw się, ja tak szybko nie zmieniam zdania i nie dam się zastraszyć. Wychodziłam ze szkoły z uporczywą myślą: muszę uważniej przyglądać się ludziom, tych wielkich nie doceniałam, tym podłym przypisywałam lepsze cechy. Trzeba wiele przeżyć by docenić tych cichych i spokojnych, którzy mimo wszystko nie dają przyzwolenia na krzywdę ludzką i mają odwagę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz