Dostawałam dyżury w czasie egzaminów w takich miejscach by żaden z uczniów nie zauważył, że wróciłam do pracy. Chciałam ułatwić pracodawcy sytuację. Nie rozmawiałam z nikim na temat procesu, niczego nie wyjaśniałam, nie tłumaczyłam. Zwyczajnie stawiłam się w miejscu pracy, jak po zwolnieniu lekarskim. Cztery dni później dowiedziałam się, że jest zebranie szkolnego koła związkowego z zarządem związku. O zebraniu zostałam poinformowana na wyraźne życzenie zarządu. Przewodnicząca szkolnego koła związkowego nie chciała tego uczynić. Na zebranie przyszłam , jestem przecież członkiem związku. Wiedziałam, że nie będzie miło. Żadna z koleżanek związkowców nie odzywała się do mnie przez ostatni tydzień. Moje oczekiwania były jednak niczym w zderzeniu z rzeczywistością. Zostałam na zebraniu napadnięta przez "koleżanki", które wyły pod moim adresem:
- Sfałszowałaś dowody w sądzie
- Szkalowałaś nauczycieli
- Zniszczyłaś dobre imię szkoły
- Przez ciebie nie będzie naboru uczniów w przyszłym roku
- Wróciłaś i co teraz? Dyrektor zwolni którąś z nas?
- Jak to możliwe, że uzyskałaś urlop zdrowotny?
- Jakim prawem wróciłaś na pełny etat?
Następnego dnia oznajmiłam szefowej koła związkowego, że wniosę sprawę o prześladowanie i mobbing. Stroną pozwaną w tej sprawie będzie dyrektor i szkolne koło związkowe. Udawała zdziwienie. Nie zauważyła, że już dawno przestałam żartować.Więcej zarzutów nie było. To dopiero sekta pana dyrektora! - myślałam wpadając na holu w objęcia uczniów. "Czy to prawda, że pani wróciła? Będzie pani nas znowu uczyć? Nikt z nami nie chce rozmawiać i niczego nam nie wyjaśniono! Kiedy będziemy mieli z panią lekcje? Dobrze, że pani wreszcie wróciła!"
No cóż, ze mną też nikt nie chce rozmawiać i niczego mi nie wyjaśnia. Nauczycielka idąca korytarzem mrugnęła do mnie okiem, inna przechodząc obok szepnęła: gratuluję. Kolega przywitał się ze mną serdecznie (staliśmy pod okiem kamery!) i rzekł, nie martw się, ja tak szybko nie zmieniam zdania i nie dam się zastraszyć. Wychodziłam ze szkoły z uporczywą myślą: muszę uważniej przyglądać się ludziom, tych wielkich nie doceniałam, tym podłym przypisywałam lepsze cechy. Trzeba wiele przeżyć by docenić tych cichych i spokojnych, którzy mimo wszystko nie dają przyzwolenia na krzywdę ludzką i mają odwagę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz