środa, 24 kwietnia 2013

Walczyć z pracodawcą nawet bez prawnika

     Radca prawny przy urzędzie miasta od lat uznawany za guru w sprawach prawa oświatowego do tego stopnia zyskał pewność siebie, że zaczął głosić teorię, iż można wszystko, gdyż każdy przepis zależy wyłącznie od tego, jak sobie go zinterpretujesz. Tak, taką ignorancję i bufonerię można osiągnąć, gdy ma się do czynienia z całkowicie zastraszoną i bezwolną grupą zawodową, jaką są nauczyciele. Tej bufonerii sprzyjają także lata pracy bez udziału w sprawach w sali sądowej. Nauczyciele bowiem do sądu idą rzadko. Na kilkadziesiąt pozwów w naszym mieście zostało w sądzie 7. Reszta się wycofała. Z siedmiu spraw wygrało dwoje nauczycieli. Bez pełnomocników prawnych. I poradziło sobie z tym, wcześniej wspomnianym, "guru".
     Jakąż satysfakcję sprawiły nam w sali sądowej słowa Wysokiego Sądu:  "Wyjaśnienia pełnomocnika prawnego strony pozwanej ( czytaj: adwokata dyrektora) sąd okręgowy w sprawie o apelację od wyroku uznaje jedynie za subiektywną polemikę na temat prawa."
     Teraz gdy wróciłem do pracy, mam uczestniczyć w szkoleniu rady, którą poprowadzi tenże prawnik. Temat szkolenia: arkusz organizacyjny i zasady udzielania urlopu zdrowotnego. 
     Wszyscy słuchają w olbrzymim skupieniu. I co ja mam powiedzieć? Mam ochotę krzyczeć: Ludzie nie słuchajcie! To same bzdury! To jedynie subiektywna polemika na temat prawa!
     Nauczyciele, nie bójcie się sądów pracy!!! Walczcie z bezprawiem i samowolą dyrektorów!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz