sobota, 24 listopada 2012

Przywrócenie nauczyciela do pracy i co dalej?

Nauczyciel wygrywa w Rejonowym Sądzie Pracy sprawę o przywrócenie do pracy. Wygrywa ponieważ udowodnił przed sądem, że dyrektor wielokrotnie złamał prawo! Co dalej? Nic! Nauczyciel w dalszym ciągu jest bezrobotny. Kończą się zasoby finansowe (odprawa), zasiłku dla bezrobotnych jeszcze nie otrzymał (zarejestrowany w UP już dwa miesiące!). Nauczyciel nie może skorzystać z funduszy na rozpoczęcie własnej działalności bo oczywiście nie wie kiedy i czy w ogóle wróci do pracy. Jeśli powróci będzie musiał fundusze z UP oddać z nawiązką. Dlaczego tak się dzieje? Przyczyn jest dużo.
O przyczynach takiego stanu rzeczy  stanowi prawo. Strona przegrana w sądzie ma siedem dni by wystąpić o uzasadnienie wyroku na piśmie. Sędzia na pisemną odpowiedź ma czternaście dni. Po otrzymaniu uzasadnienia na piśmie, pracodawca ma kolejne dwa tygodnie by złożyć apelację do sądu wyższej instancji. Wyrok uprawomocni się, jeśli pracodawca nie złoży apelacji, najwcześniej po pięciu tygodniach. Zawalony sprawami Sąd Pracy  ma prawo proces ten jeszcze wydłużyć. W gorszym, najczęstszym przypadku, osoba wygrana dowie się po pięciu tygodniach, że pracodawca się odwołał od wyroku. Teraz dopiero się zaczyna. Sprawa w sądach wyższych instancji może się ciągnąć w nieskończoność. Dyrektor szkoły odwołuje się za państwowe pieniądze (budżetówka). Organ nadzorujący szkołę wspiera dyrektora w tej walce, niezależnie od tego ile błędów popełnił i czy były one łamaniem prawa! Też bym tak chciała. Robię co mi się podoba. Nie obowiązuje mnie żadne prawo. Nie mam obowiązku zapoznania się z wykładnią prawną. Tak na prawdę mogę wszystko. Jak któryś z nauczycieli nie wytrzyma i ruszy do sądu, ja jako dyrektor dostaję prawnika i pozwolenie na ciągnięcie procesu aż do Sądu Najwyższego. No cóż, wszyscy by tak chcieli sprawować funkcje publiczne. Bez konsekwencji prawnych i finansowych można nauczyciela czołgać po sądach kilka lat. Może nie wytrzyma i sam się wycofa! Może po kilku latach nauczyciel nie będzie już w stanie do pracy powrócić ze względu na stan zdrowia a może szkoły już nie będzie? Kto wie, lepiej przeciągać sprawę niż stanąć przed faktem, że się przegrało w sądzie. A nauczyciel dalej jest bezrobotnym z brakiem perspektyw i wpływu na zmianę swojej sytuacji prawnej. To się nazywa złapać kogoś w sidła!

17 komentarzy:

  1. To tylko polski "dziki zachód".

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak naprawdę dyrektor może nauczyciela czołgać przez wiele lat, zniesławiać, kłamać, zabierać godziny, a nauczyciel nie ma się jak bronić. KN to żadna obrona. Wyrzuca się dobrych, zaangażowanych nauczycieli bo trzeba zrobić miejsce dla... A wszyscy wokoło od władz najniższego do najwyższego szczebla udają, że nie widzą co się dzieje w oświacie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Działanie władz oświatowych jest celowe. Prawnik broniący dyrektorów w sądach pracy jest na etacie w Urzędzie Miejskim. To on właśnie w ciągu trwania roku szkolnego podpowiada dyrektorom działania sprzeczne z prawem. Nawet gdy sąd przyzna rację nauczycielowi prawnik zostaje na swojej intratnej posadzie i w dalszym ciągu wspiera sprzeczne z prawem postępowanie władz oświatowych. To UM, (dyrektor wydziału edukacji) powinien kontrolować działania dyrektorów! Za wszystko odpowiada dyrektor wydziału edukacji!

    OdpowiedzUsuń
  4. Mnie właśnie czeka sąd pracy ,po 23 latach nienagannej pracy,zrobionych podwójnych studiach podyplomowych,zostałam wyrzucona.Nie wiem co będzie dalej...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mimo wszystko warto robić swoje, jeśli naprawdę kocha się ten zawód. A kiedy grozi sąd pracy - powiedzieć trudno. Nie różnimy się niczym od innych pracowników. Sądzą się oni, sądzimy my. W 24-letniej "karierze" zawodowej trzykrotnie stawałam przed sądem pracy.Raz wycofałam swój wniosek bo postraszony dyrektor nagle znalazł godziny, raz było polubownie i raz wygrałam. Doświadczenie może przykre, ale pouczające. I skoro konieczne i najważniejsze przewidziane przez prawo korzystajmy Koledzy i Koleżanki. Głowa do góry wszyscy sądzący się!

      Usuń
    2. Mimo wszystko warto robić swoje, jeśli naprawdę kocha się ten zawód. A kiedy grozi sąd pracy - powiedzieć trudno. Nie różnimy się niczym od innych pracowników. Sądzą się oni, sądzimy my. W 24-letniej "karierze" zawodowej trzykrotnie stawałam przed sądem pracy.Raz wycofałam swój wniosek bo postraszony dyrektor nagle znalazł godziny, raz było polubownie i raz wygrałam. Doświadczenie może przykre, ale pouczające. I skoro konieczne i najważniejsze przewidziane przez prawo korzystajmy Koledzy i Koleżanki. Głowa do góry wszyscy sądzący się!

      Usuń
  5. Anonimowy ma rację! Dyrektorzy uważają, że nauczyciele nie będą bronili swoich racji. Liczą na nieznajomość prawa i spolegliwość z ich strony. Ludzie, trzeba walczyć o swoje. Nie wolno dać się traktować jak przedmiot! Jeśli mamy poczucie krzywdy trzeba iść do sądu. Tylko tam można tą krzywdę udowodnić. Odwagi!

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozprawę w sądzie mam 30 lipca,bardzo się boję.Prawnik daje duże szanse na wygraną,ale dyrekcja się odwoła bo druga pani z krótszym stażem pracy ma zostać,bo poparcie ma z góry.A ja po 23 latach pracy,podwójnych studiach podyplomowych,pracy egzaminatora od 2005 roku,sympatii rodziców i uczniów/napisali petycje do dyrekcji i starosty/zostanę bez pracy.Bardzo to boli,kiedy uświadomisz sobie,że nic co robisz dla dyrekcji nie ma znaczenia,bo liczy się polecenie z góry nawet najbardziej niedorzeczne.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ewa, Trzymaj się. Nic się nie martw. Trzeba walczyć o swoje prawa. Sądy są sprawiedliwe. Ostatecznie od decyzji sądu pierwszej instancji zawsze można się odwołać. Ja wygrałam w rejonowym i okręgowym. Sędziowie byli bardzo skrupulatni i solidni!!Powodzenia, głowa do góry!! (Wygrałam bez pomocy prawnika! Trzeba zawsze mieć nadzieję, że będzie lepiej.)Pozdrawiam i trzymam kciuki.

    OdpowiedzUsuń
  8. Dziękuję za słowa otuchy,już niedługo zobaczę jak wygląda ta polska sprawiedliwość.
    Również pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  9. Wczoraj 30 lipca miała się odbyć moja rozprawa.Poszłam w okropnym stresie do sądu i co się okazało sędzia chory a termin rozprawy na pażdziernik.Nikt mnie nie zawiadomił,że rozprawy nie będzie,pani sekretarka pewnie nie pomyślała o moich nerwach,pracodawca został powiadomiony.Brutalna prawda dotarła do mnie ,że 1.09 dla mnie nie będzie początkiem roku szkolnego.Czy ja w ogóle wrócę jeszcze kiedyś do pracy..?

    OdpowiedzUsuń
  10. Pomyśl, czy tego właśnie chcesz. Praca w szkole nie ma już nic wspólnego z pracą z dziećmi i jakąś koncepcją edukacyjną. Życzę Ci powodzenia w sądzie i rozumiem żal. Może jednak wykorzystać okazję i pomyśleć o sobie!! Oczywiście z sądu nie rezygnuj. Zapewniam Cię, że można żyć bez szkoły, choć zawsze sądziłam, że to nie wchodzi w grę! Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  11. Wiem,że można żyć bez szkoły,spróbować realizować się w inny sposób,tylko ja lubię i to bardzo to co robiłam.Natomiast czekanie na rozprawę wykańcza mnie psychicznie,mam rodzinę trójkę dzieci-wszystkie uczące się,najstarsza córka rozpoczyna studia i zwyczajnie martwię się jak damy radę.Również pozdrawiam i dziękuję za możliwość wymiany zdań.

    OdpowiedzUsuń
  12. Ewo, Dzieci zawsze sobie poradzą jeśli będą miały przykład w Twojej osobie! Musisz pokazać im, że nie jest łatwo, ale wytrwasz. Ja miałam szczęście. Miałam już dorosłe dzieci, które wspierały mnie w walce o pracę. Zapewniam Cię, że na szkole świat się nie kończy. Zawsze myślałam,że nie mogę żyć bez szkoły. Mogę!! Nigdy nie byłam taka spokojna wiedząc, ze pierwszego września nic nie muszę.Mam Urlop (po długich bataliach w sądach). Mimo że jestem bardzo zapracowana nie jestem już zależna od nikogo. Gwarantuję, że odzyskanie szacunku do samej siebie i poczucia własnej wartości jest czymś wspaniałym. Ja wiem jedno, nie będzie mną nikt pomiatał. 26 lat pracy było mi potrzebne bym nauczyła się szanować swoją pracę. Jak zostałam bez pracy moje dzieci były na studiach. Przeżyły, były bardziej dzielne niż mogłam przewidzieć. Bez dochodów błam prawie rok! Dziś wiem, że dobrze się stało! Czasem nie dostrzegamy, ze to co nas spotyka jest darem losu. Wszystko dobrze się ułoży jeśli tak na to popatrzysz. Pozdrawiam serdecznie i nie stresuj się. zostaw sprawy własnemu biegowi i weź się za siebie. Rób plany na przyszłość, plany bez szkoły. Zastanów się co możesz zrobić czekając na wyrok sądu.Ja ukończyłam studia podyplomowe. Mam nowe uprawnienia. Może warto!! Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
  13. Pani Ewo! Ja też mam na imię Ewa. Zostałam zwolniona po latach nienagannej pracy. Też mnie to bardzo bolało. Poszłam do sądu po sprawiedliwość. Niestety nie znalazłam jej. Sąd wie jaka jest sytuacja na rynku pracy dla nauczycieli, dlatego staje po stronie pracodawcy i daje przyzwolenie dyrektorom na zwalnianie nauczycieli, którzy mu się nie podobają. Trzymam za Panią kciuki i ufam, że może Pani dojdzie w sądzie swoich praw. Powodzenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za te słowa,rady i trzymane kciuki.Studia podyplomowe już trzecie zrobiłabym,bo i tak miałam taki zamiar,problemem są pieniądze i ewentualne wykorzystanie studiów,jeśli w szkole pracować już nie będę.Na dzień dzisiejszy pomysłu na życie bez szkoły nie mam ,wiem powinnam zmienić myślenie i przestawić się na inne tory.
      Pani Ewo!Przykro mi,że nie znalazła pani sprawiedliwości w sądzie,jeśli pani zechce napisać coś więcej o swojej sprawie podaję swojego maila ewarys@poczta.onet.pl Pozdrawiam

      Usuń