piątek, 21 września 2012

REFORMA EDUKACJI-jak to zrobić? Postulat pierwszy.

Czas najwyższy uświadomić sobie, że reforma całego systemu nie może polegać na szukaniu oszczędności finansowych. Żaden świadomy wagi problemu rodzic nie oszczędza na edukacji swoich dzieci.Otóż będzie szukał oszczędności we wszystkich wydatkach budżetu rodzinnego, jednak nie naruszy funduszu przeznaczonego na wykształcenie swoich pociech. Może więc warto uczynić rodziców rzeczywistymi współgospodarzami szkół w Polsce. Fikcją są bowiem funkcjonujące dzisiaj rady rodziców. Tak naprawdę nie są żadną siłą sprawczą. Są jedynie potrzebne dyrektorowi szkoły w celu uzyskiwania akceptacji dla swoich poczynań i oczywiście do poparcia jego osoby na kolejnym konkursie. Najczęściej w skład takiej rady wchodzą rodzice dokładnie znani dyrekcji. Albo nie odzywają się w ogóle, albo zawsze są na tak. To bardzo wygodne.
 Sytuację może zmienić system prawny regulujący szczegółowo uprawnienia takiej rady rodziców, do odwołania dyrektora ze stanowiska włącznie. Rada taka powinna mieć rzeczywiste prawo głosu w sprawie zwalniania i zatrudniania nauczycieli. Niewątpliwie ograniczyłoby to samowolę dyrekcji i rosnący terror w szkołach w stosunku do nauczycieli tam pracujących. Mam wrażenie, że bardzo łatwo tłumaczy się w Polsce niechęć do włączenia rodziców w edukację ich własnych dzieci. Zawsze przecież można powiedzieć, że społeczeństwo nie dojrzało do funkcji obywatelskich. Słyszeliśmy to wszyscy wielokrotnie i słuchamy w dalszym ciągu. Ta powtarzana nieprawda snuje się widmem nad wszystkimi instytucjami decydującymi o sprawach społecznych. Ministerstwo Edukacji, w moim pojęciu, nie ma żadnego wyjaśnienia dla ograniczenia wpływu rodziców na to, co dzieje się w szkołach. Rodzice nie mają świadomości, pod jaką presją znajdują się nauczyciele uczący ich dzieci. Wszechwładny dyrektor, posiadający nieograniczone prawa, decyduje o ich etatach, nadgodzinach i umowie o pracę. Czy ktoś się czemuś sprzeciwi? Który nauczyciel powie dość! Który ośmieli się powiedzieć, że cokolwiek dzieje się z krzywdą uczniów. Może ten już zwolniony z pracy i żaden inny.
Czy ministerstwo sprawdzało, ilu bardzo dobrych nauczycieli straciło w tym roku pracę na rzecz tych spolegliwych i pokornych  wobec dyrektora? Władze miejskie "kontrolujące " poczynania dyrektorów nie robią nic, by tym się zainteresować. Im wszystko jedno kogo zwolniono, ważne by zwolniono jak najwięcej bo oszczędzają pieniądze. Może warto więc kontrolę nad działalnością szkół przekazać w ręce rodziców. Oni nie tylko będą wiedzieli, co jest dobre dla ich dzieci. Będą mieli przede wszystkim jasny obraz, kto ma uczyć ich dzieci i sprawdzą czy działania dyrektora są zgodne z interesem szkoły. Eliminowanie rodziców przez danie im tylko pozornego prawa głosu pozwala na wszelkie działania niezgodne z podstawowymi zasadami kształcenia i wychowania młodego pokolenia. Jest jeszcze jedna ważna sprawa. Rodzice, nie pozwólcie, by wasze dzieci uczone były przez ludzi, którzy ciągle się boją. Żaden człowiek bojący się o swoją przyszłość nie wychowa drugiego  człowieka na prawego i odważnego. Nasze dzieci ma uczyć mistrz, a nie niewolnik. Może ktoś to wreszcie zauważy i chwilę się nad tym zastanowi. Warto przecież mieć pewność, że nie marnujemy szans edukacyjnych własnych dzieci. Zainteresowanych zapraszam do dyskusji. Myślę, że najwyższa pora zacząć mówić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz