Nastały
piękne czasy dla oświaty. Niż demograficzny, wkraczający do szkół daje przecież
nieograniczone możliwości. W szkołach podstawowych i gimnazjach, które
najbardziej odczuwają brak uczniów, wpływ niżu jest bardzo widoczny. Można
wreszcie pozbyć się kadry nauczycielskiej tłumacząc zwolnienia demografią.
Dyrektorzy korzystają z tej możliwości już od kilku lat. Rok obecny to
prawdziwy raj dla tego rodzaju działań. Paragraf 20 Karty Nauczyciela
wytłumaczy przecież każdą decyzję dyrektora. Nie pozostawi on także
nauczycielowi żadnej możliwości obrony. No i dzieje się!
Władza
oddana w ręce dyrektorów szkół jest niczym nieograniczona. To dyrektor ma prawo
tak zaplanować kolejny rok szkolny, by z zajęć zniknęły godziny przeznaczone na
dany przedmiot nauczania. Co zyskuje? Wbrew pozorom bardzo wiele. Ma wreszcie
możliwość pozbycia się, w świetle prawa, nauczycieli niewygodnych. Dla
niektórych dyrektorów to istny raj. Mogą wręczać wypowiedzenia bez zbędnych
tłumaczeń, przy ogólnym zadowoleniu części pracowników. Nauczyciele, którzy
widzą, że nie wszystko dzieje się w myśl interesu szkoły zachowują milczenie.
Wiedzą, że odezwanie się w tej sprawie może skutkować zaliczeniem ich właśnie
do grupy niewygodnych. Zdecydowanie lepiej milczeć. Dyrektor zwalnia więc
nauczycieli dyplomowanych z trzydziestoletnim stażem. Nie tylko wcześniej nagradzanych ale także wyróżnianych
w czasie wizytacji zewnętrznych szkoły. Nauczycieli, którzy całe lata potrafili
udowadniać, że są powołani do nauczania i są fachowcami w swoim fachu. Co na to
władze oświatowe? Zupełnie nic! Oddana w ręce dyrektorów szkół władza nie może
być teraz ograniczona. Nie leży to w interesie miasta. Fakt, że zwalnia się
dobrych nauczycieli nikogo nie interesuje. Tak samo jak bezprawne działania
władz szkoły w ciągu roku szkolnego. W ten sposób wszyscy umywają ręce od
jakiejkolwiek kontroli i czuwania by zapędy dyrektora przyhamować. Wszystko
toczy się dalej w poczuciu troski o publiczną oświatę. Nauczyciel może
wprawdzie powędrować do sądu pracy, jednak swojej pozycji zawodowej pewnie już
nie odzyska, nawet mając wyrok korzystny dla siebie. Tłumacząc się
„reorganizacją” można zniszczyć trzydzieści lat solidnej pracy.
Kiedy
nauczyciel bywa niewygodny dla dyrektora szkoły? Powodów może być wiele. Może
ma swoje zdanie, nie boi się go wyrażać. Może widzi drak kompetencji osób
mających wpływ na podejmowane w szkole decyzje. Możliwe, że zauważa lenistwo,
prywatę, lekceważenie obowiązków. Sama obecność takiej osoby jest niepożądana.
Jeśli nawet nauczyciel nie wykazuje zaangażowania w sposób kierowania szkołą to
może lepiej pracuje. Może wywiązuje się solidnie z obowiązków, sprawdza się w
innych placówkach oświatowych. Możliwe, że zarabia więcej, bo jest tam
doceniany. Wówczas jego obecność stanowi poważniejszy problem. Porównanie boli
pod każdym względem. Jeśli ktoś pracuje to trudno w jego obecności pracę tylko
udawać. Łatwiej przecież powiedzieć, że z tymi uczniami nic zrobić nie można i
nie warto się wysilać. W szkole, gdzie panuje ogólny marazm i brak
zaangażowania w pracę z dziećmi, solidna praca nie jest wskazana.
Wniosek
jest prosty. Siłaczki, won ze szkoły! Tu ma być spokój i błogie lenistwo.
Będziemy dalej uczyć kreatywności i zaangażowania w pracę. Jesteśmy przecież do
tego powołani jak nikt. Uczniowie już dziś dostaną jasny przekaz – nie
wyróżniaj się niczym bo dostaniesz po
łapach. Większych od ciebie można usadzić. Słuchaj i w milczeniu wykonuj
polecenia. Nie występuj przed szereg. Nie ujmuj się za słabszym. Szukaj
przyjaciół, którzy dużo mogą. Uśmiechaj się fałszywie i naucz się udawać
akceptację dla wszystkiego co wygodne dla władzy. Jest to nauka kierowana nie tylko do uczniów.
Zdecydowanie wpływa ona na młodych nauczycieli. Oni szybko złapią, co zrobić by
zachować pracę mimo narastającego niżu.
Nasuwa
się tylko pytanie. Czy tego ma uczyć szkoła? Czy takiej nauki dla swoich dzieci
oczekują rodzice? Czy placówka oświatowa może być miejscem tego typu działań?
Czy zapędy dyrektora można jakoś ograniczyć? Czy ktoś wreszcie weźmie się za
anachroniczną Kartę Nauczyciela i wprowadzi zwyczajne prawo pracy do szkół? Czy
długo jeszcze w szkołach chronieni będą nauczyciele nie mający własnego zdania,
nauczyciele którym brak odwagi i chęci do pracy?
Takie
pytania można stawiać w nieskończoność. Nie wiadomo tylko kto powinien być ich
adresatem. Władze oświatowe, którym redukcje nauczycieli są na rękę? Rodzice,
którym zależy na edukacji swoich dzieci? Związki zawodowe, które nie mają mocy
sprawczej? Czy może Ministerstwo Edukacji, które nie orientuje się w radosnej
twórczości dyrektorów szkół? Może wszyscy po kolei powinni odpowiedzieć na te
pytania. Może trzeba wreszcie uczciwie porozmawiać o stanie szkolnictwa
podstawowego w kraju?
Niż
postępuje dalej. Zbliżają się kolejne lata bez uczniów w szkołach. Kolejne
siłaczki zostaną ze szkół usunięte. Znowu w myśl paragrafu 20 Karty
Nauczyciela. Ponownie w myśl prawa, przy zbiorowym milczeniu. Kto wówczas
pozostanie w szkołach? Kto będzie uczyć? Odpowiedź nasuwa się sama. Czy jednak
wszystkich zadowala?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz