niedziela, 29 lipca 2012

UCZNIOWIE, NAUCZYCIELE, LUDZIE I GICI

              UCZNIOWIE, NAUCZYCIELE, LUDZIE I GI
Klasa trzecia gimnazjum. Bardzo dobry skład uczniów. Zespół w większości damski, pełen łebskich bab. Pod koniec pierwszego semestru przychodzi do naszej szkoły uczeń, który odbywał karę w poprawczaku. Za dobre sprawowanie warunkowo został wypuszczony wcześniej. Nie ma skończonych osiemnastu lat, musi trafić do gimnazjum rejonowego. Tym gimnazjum jest niestety nasza szkoła. Do końca semestru pozostało półtora miesiąca. Mamy połowę listopada. Chłopak skończył w pierdlu dwie klasy, więc zostaje umieszczony w mojej, trzeciej,  klasie, bo jak tłumaczy dyro, nie będzie miał tu kogo psuć. Dziewczyny, same silne osobowości. Wiedzą, czego chcą, zależy im na ocenach. Kilku chłopców, którzy są im podporządkowani. I już po pierwszym tygodniu pracy , nauczyciele zgłaszają mi, że nie można prowadzić w mojej klasie zajęć. Chłopak bardzo atrakcyjny, modnie ubrany, pachnący wybrednymi wodami, ze lśniącym uśmiechem czaruje żeńską część klasy, a męska z jednej strony go nie lubi i zazdrości mu wpływów u dziewczyn, z drugiej strony boi się go, więc szybko poddaje się jego wpływom. Na ofiarę wybiera sobie nauczyciela sztuki. Na jego lekcjach następuje zupełny chaos. Inni sobie radzą jako tako. Sam bohater nie uczestniczy w uniemożliwianiu prowadzenia zajęć, lecz podżeguje innych. Na jednej z lekcji sztuki nauczyciel poddaje się zupełnie. Nie wytrzymuje i zaczyna wrzeszczeć na całą salę, używając obraźliwych epitetów wobec uczniów. Nasz kochaneczek nagrywa całą sytuację na dyktafon i nagrania przesyła do kuratorium. Wybucha niezła afera. Kontrole, spotkania z dyrektorem, nauczyciel został wzięty w krzyżowy ogień. Cokolwiek by się działo, nie masz prawa się zdenerwować, unieść. A o tym ,że zupełnie puszczają ci nerwy, nie ma nawet co wspominać. Od tego momentu padł strach na nauczycieli. Zaczęli naprawdę się bać mojej grupy. Dziewczyny były nie do zniesienia. Robiły wszystko, co im kazał nowy idol, aby tylko zdobyć jego poparcie, zainteresowanie, sympatię itp.Do szkoły chodził regularnie, nie wagarował  (na co wszyscy liczyli ), gdyż obawiał się, że jeśli to zgłosimy, gdzie trzeba, wyląduje z powrotem w poprawczaku. Jednak gdy czasami go nie było z powodu jakiejś choroby, atmosfera na lekcjach wracała do normy. Wszyscy wiedzieli, że awantury to jego sprawka.Szlag człowieka trafiał, gdyż nie można było mu niczego zarzucić. Zawsze siedział grzecznie, najczęściej zachowywał stoicki spokój. Na stawiane mu zarzuty uśmiechał się,  jak tylko najpiękniej potrafił tym swoim lśniącym garniturem śnieżnobiałych zębów.
Pewnego grudniowego dnia , gdy za oknem było już naprawdę ciemno, a na zegarze dochodziła szesnasta, prowadziłam w swojej sali zajęcia pozalekcyjne. Organizowałam je wg godzin zegarowych, a nie lekcyjnych,więc kończyłam na długo przed dzwonkiem. Właśnie wszyscy moi uczniowie wyszli z sali, a ja pakowałam swoje rzeczy, gdy do klasy wtargnął nauczyciel sztuki z naszą nową "pociechą".
- Masz jakieś zajęcia? - zagadnął
- Nie, właśnie skończyłam. Pakuję się i idę do domu.
- Proszę, wyświadcz mi przysługę i zaopiekuj się Kamilem do końca lekcji.Mam zajęcia z twoją klasą  i znów nie mogę przez niego ich prowadzić , a obawiam się, abym po raz kolejny nie palnął czegoś głupiego. 
Popatrzyłam na mojego klasowego przystojniaka z poprawczaka i zgodziłam się nim zaopiekować. Siadłam z powrotem na krześle i zaczęłam wygłaszać mu kazanie. Że tak nie wolno, że i tak każdy wie, że to on prowokuje złe zachowanie itepe, itede.Uśmiechał się ślicznie, aż wreszcie nie wytrzymał.
- Czy pani wie, z kim pani w ogóle rozmawia? Czy pani wie, kim ja jestem? 
- Nie wiem , oświeć mnie - odrzekłam
- Ja w poprawczaku byłem gitem! Czy pani wie , kto to w poprawczaku jest git? Gdyby pani wiedziała, nie ośmieliłaby się tak ze mną rozmawiać. Mnie należy się szacunek. 
Moja furia sięgała zenitu. Nie wytrzymałam.
- Rozejrzyj się dookoła dokładnie, ale to bardzo uważnie. Czy widzisz tu jakiś poprawczak? Tu jest normalny świat zwykłych ludzi. Dlatego tu na razie jesteś nikim, rozumiesz?! NIKIM!!!!!!!! Tu trzeba ciężko pracować na swoją pozycję w grupie i aby mieć szacunek.
Młody zsiniał ze złości, ale nadal zachowywał spokój. Widziałam tylko, a właściwie słyszałam, jak chrupią mu szczęki. Usta miał zacięte. Ręce trzymał w kieszeni. Nastała cisza. Nagle zobaczyłam jaśniejącą od uśmiechu twarz mojego wychowanka.
- Nie boisz się , że ja to nagrywam? - zapytał bezpardonowo.
Tego było już za wiele. Wstałam, podeszłam do drzwi, otworzyłam je na oścież i wykrzyczałam.
- Patrz mi na usta, powiem to najwyraźniej jak potrafię, abyś dobrze zapamiętał. WYPIERDALAJ STĄD!!! WON!!! A SWOJE NAGRANIE MOŻESZ ZANIEŚĆ DO KURATORIUM, ZAWIEŹĆ DO MINISTERSTWA, A POTEM JEST JESZCZE TELEEXPRESS !!!!
Tego nie spodziewał się chyba żaden uczeń , a już zwłaszcza stary mistrz manipulacji, którego bał się każdy belfer. Mój totalnie zaskoczony adwersarz opuścił salę. Nastała na powrót cisza, zza okna dochodził świst zimowego wiatru, a ja bałam się najzwyczajniej w świecie wyjść z pracy i wracać do domu. Następnego dnia przed ósmą wylądowałam w gabinecie starego, który stwierdził nareszcie , że dalej tak nie może być. Stworzył niezły układ. Wezwał prawną opiekunkę chłopca, opowiedział całe zajście i zawarł z nią umowę. Chłopak do końca semestru ( a pozostał niecały miesiąc do wystawiania ocen) nie przekroczy progu szkoły. My mu wszystko usprawiedliwimy, wystawimy same pozytywne oceny, a on w drugim semestrze przejdzie do OHPu, tam skończy edukację , przy okazji przyuczy się do jakiegoś zawodu i tak się rozstaniemy. W przeciwnym razie, nie ma co liczyć na pozytywne oceny, a wtedy istnieje zagrożenie powrotu do poprawczaka. Opiekunka się od razu zgodziła. I tak wydawać by się mogło, rozstałam się z moim najukochańszym podopiecznym.
Nadszedł czas wystawiania ocen. Obie strony dotrzymały umowy. Chłopak więcej się nie pojawił, a my wystawiliśmy pozytywne oceny, aby się go po prostu pozbyć. Jako wychowawca musiałam postawić mu ocenę za zachowanie. Postawiłam ocenę naganną.  Wysłałam dokument z ocenami do domu ucznia. Za dwa dni otrzymuję telefon. Ze słuchawki wydobywał się gardłowy głos warczącej na mnie opiekunki.
- Ty kurwo , ja cie zniszczę! Zapamiętaj, zniszczę cię !
- Przepraszam, z kim rozmawiam i o co pani chodzi? 
- Zniszczyłaś moje dziecko! Za co Kamil otrzymał ocenę naganną?! Czy wiesz, że może trafić przez to z powrotem do poprawczaka?!
- Tego nie wiedziałam, ale nie przeszkodzi mu to, aby być przyjętym do OHPu - odrzekłam ze spokojem  równym przynajmniej jej podopiecznemu.
- Ty szmato, ja cię urządzę! Jutro z rana jestem u dyrektora, a potem pójdę z tym do kuratorium! - krzyczała bez opamiętania.
Starą metodą wykorzystaną kiedyś w "rozmowie" z jej pupilem, odpowiedziałam:
- Ja też jutro pójdę do dyrektora.
- Nie, nie, nie nie będziemy tam razem! Boisz się, co? Ja pójdę bez ciebie! Zobaczysz.
- Ależ oczywiście, że nie będziemy tam razem. Chciałam tylko powiedzieć, że wszędzie gdzie pani pójdzie , ja też , bo ta historia ma dwie strony medalu. Roztrąbię w kuratorium, w ministerstwie i we wszystkich mediach, jakiego skurwysyna pani wychowała.
W słuchawce zaległa cisza.
- Może nawet stracę pracę - kontynuowałam - ale wszyscy w tym kraju się dowiedzą o pani metodach wychowawczych. Teraz mi już wszystko jedno. Czy to jasne? Nie cofnę się przed niczym! Jasne?!
Rozmowa została przerwana. Noc przebiegła bezsennie.
Z rana znów siedziałam u dyra i znów relacjonowałam wczorajszą rozmowę. Musiałam przygotować go na to, że przeze mnie , będzie o nas głośno.Opiekunka się nie pojawiła. Kolejnego dnia weszłam przed pracą do sekretariatu i nieoczekiwanie natknęłam się na milusią opiekunkę Kamila.
- Pani do mnie?! - zapytałam, właściwie warknęłam.
- Nie, ja tylko przyszłam odebrać dokumenty Kamilka, aby przenieść go do OHPu - odparła milutko, niemal z uśmiechem.
- No, tak też myślałam - zabrzmiał tryumf w moim głosie.


Czy ktoś uwierzy, że takie rzeczy dzieją się w państwowych rejonowych gimnazjach? A dzieją się, oj dzieją się. Powiesz, że złamałam wszystkie możliwe zasady wychowawcze. Tak, wiem, złamałam. Nie jestem z tego dumna. Ale jeśli wiesz, jak powinno się zadziałać, napisz, poradź, chętnie skorzystam. Zastanów się jednak, czy poradziłabyś/poradziłbyś to samo, gdyby do tej klasy chodziło twoje dziecko?






4 komentarze:

  1. Strach się bać!

    OdpowiedzUsuń
  2. "Widzę szkołę kolorową, bezpieczną..." - Mister Edukacji

    OdpowiedzUsuń
  3. Pani minister Szumilas wydała na nowy rok szkolny tylko 250 tys zl na bezpieczeństwo w szkołach. Miała do dyspozycji aż 600 tys. Tak podał Program3 Polskiego Radia.
    No tak, jak pani minister ciągle miło szumi las, o zagrożeniach nie myśli. Tymczasem ostatnie badania opinii publicznej wykazały, ze szkoła, po ulicy, jest drugim najbardziej niebezpiecznym miejscem dla nieletnich.
    Powodzenia pani minister.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak to zrobić, aby wreszcie ludzie odpowiedzialni za oświatę usłyszeli krzyk zagrożonych dzieci, no i chyba też belfrów?

    OdpowiedzUsuń