piątek, 10 sierpnia 2012

Rola szkoły a rzeczywistość.

Polska szkoła nie przygotowuje do życia, nie wzmacnia uczniów , nie kształtuje ich zainteresowań i zdolności. Są to podstawowe zarzuty wobec współczesnej szkoły. Czemu tak się dzieje? Odpowiedź znajdziecie, gdy tylko będziecie umieli rozejrzeć się uważnie po szkole własnego dziecka. Jeśli rodzice zaczynają przyprowadzać swoje dziecko do szkoły, to najczęściej bardzo szybko  zaczynają rozumieć, że w tym miejscu czas się zatrzymał. Świat poszedł do przodu, wszystko się zmienia. Wszystko z wyjątkiem szkoły. Powiecie:
- A komputery, ekrany interaktywne, informatyka w szkołach?
 To prawda, jednak wszystko to ma skutecznie przysłonić smutną rzeczywistość. Wyjaśnię zaraz, dlaczego takie jest moje zdanie.
Gdy ja chodziłam do szkoły, nie było tam komputerów. Była jednak pracownia do nauczania techniki. Tam można było poznać podstawy gotowania, szycia, obróbki drewna czy metalu, wszystko praktycznie. Pamiętam, że tam właśnie nauczyłam się szyć, mimo że moja mama robiła to świetnie. Nigdzie nie miałam tak świetnie prowadzonych zajęć z fizyki, chemii i biologii jak w szkole podstawowej. Nie tylko były dobrze wyposażone pracownie, ale także istniał podział na grupy! Fizyka, chemia i biologia to typowe nauki eksperymentalne. Nie może dziecko uczyć się tych przedmiotów w trzydziestoosobowej klasie. Ja miałam lekcje w grupach. Do dziś pamiętam lekcje fizyki, na których nic nie było trudne. Każdy model maszyny można było wziąć do ręki i sprawdzić, jak działa. Proste doświadczenia z równią i dźwignią uczyły obserwacji, zbierania wyników, wnioskowania. Było kameralnie, spokojnie i przyjemnie. Dziś, osoby decydujące o edukacji dzieci zdecydowały, że grupy uczniów są tylko na informatyce, językach i wychowaniu fizycznym. Co więc się stało? Wiele lat temu wyeliminowano eksperyment uczniowski z lekcji fizyki, chemii i biologii, zostawiając tylko doświadczenie w formie pokazu.  Słabszych uczniów pozbawiono możliwości nabywania umiejętności praktycznych, likwidując pracownie wychowania technicznego wraz z z ośmioklasową szkołą podstawową. Chłopcy, którzy próbują samodzielnie majsterkować, nie mają już gdzie wytrawić płytek metalowych lub dokonać prób przecięcia ich. Spróbujcie uczyć się techniki w sali, gdzie jest tablica i kreda. Dziś pokazuje się rodzicom pracownie komputerowe, a nikt im nie mówi, że dzieci nie nauczą się w gimnazjum żadnych praktycznych działań, bo nie istnieją ku temu warunki. Z żalem oglądam filmy obcych produkcji, na których uczniowie zajmują miejsca przy stołach ćwiczeniowych, dostają instrukcję działania i pod okiem nauczyciela przystępują samodzielnie do pracy. Może w naszych szkołach tak będą się uczyć dopiero nasze prawnuki, a może dopiero ich dzieci. Metodycy mówią coraz więcej o aktywizacji uczniów. O aktywizacji do czego?- pytam. Jeśli do podnoszenia ręki na zajęciach, by kilka razy odpowiedzieć na pytania nauczyciela, to niestety nie jest to aktywizacja. Brak pieniędzy na edukację (nie na płace dla nauczycieli) pozbawił szkołę narzędzi. Wykluczył ją z wyścigu o zainteresowanie i pasje młodych ludzi. Spróbujcie przesiedzieć w ławce osiem godzin dziennie bez żadnych bodźców do działania i wrażeń emocjonalnych. Czy będziecie wówczas grzeczni i spokojni, by zadowolić nauczyciela? Szczerze wątpię. Z doświadczenia wiem, że nawet najbardziej niesforny uczeń milknie z wrażenia, gdy samodzielnie uzyska obraz w okularze mikroskopu, przeprowadzi eksperyment chemiczny lub zbuduje elektromagnes. To prosta recepta na edukację. Dajmy uczniom narzędzia do zdobywania wiedzy i dobrego przewodnika, by ich prowadził. Nawet najsłabsze intelektualnie dziecko odkryje w sobie pasje poznawcze, bo jest to przecież najpiękniejsza strona nauki. Poznanie i zdobywanie samodzielnie doświadczeń jest wpisane w nasz kod genetyczny. Skutecznie próbujemy go u dzieci zagłuszyć.Uczeń mający minimum umiejętności samodzielnego eksperymentowania nigdy nie powie o sobie:
-Jestem głupi, nie nauczę się tego. 
Nie trzeba przecież pisać skomplikowanych równań reakcji, czy rozwiązywać zadania z ruchu po okręgu, by nauczyć się obserwować i zachwycić się szeregiem zjawisk.Wszystkie mamy świetnie wiedzą, że dziecko nie jest grzeczne gdy się nudzi. A co z tą informatyką? Proste, powinna być dla ucznia narzędziem do zbierania, porządkowania i analizowania danych. Narzędziem, które uczeń potrafi wykorzystać w samokształceniu, niezbędnym i pomocnym.
Śmiem twierdzić, że uczeń posadzony w nudnej szkole przez  osiem godzin dziennie demoralizuje się. Uczy się nic nie robienia, unikania odpowiedzialności, wygodnictwa. Zwyczajnie marnuje czas. Nauczyciele są  sfrustrowani, często udają, że nie ma żadnego problemu lub winią uczniów za brak dobrego wychowania i arogancję. Szkoła absurdów, zamknięte koło niemocy. Drugą stroną medalu są dyskusje władz oświatowych, psychologów, metodyków, wizytatorów, którzy twierdzą, że wiedzą jak uzdrowić współczesną szkołę. Może i wiedzą, jednak mówienie wprost o szkolnej rzeczywistości nie będzie dobrze odebrane przez ich zwierzchników. Koło się zamyka. Wszyscy biadolą, narzekają na młodzież i są z siebie zadowoleni. Efektem jest przeciętny polski uczeń, który nienawidzi szkoły, nie jest zdolny do niczego, co wymaga wysiłku, czeka na gotowe lekarstwo - jak przebrnąć przez koszmar edukacji. Widać to na każdym kroku.
Dziś dzieci mają po trzy godziny wychowania fizycznego w tygodniu. Czy ktoś sprawdzał frekwencję na tych zajęciach? Z całej klasy najczęściej ćwiczy niewielka grupa osób. Reszta nie wykazuje chęci. Od lat są uczniowie nieklasyfikowani z wychowania fizycznego. Wystarczy przejrzeć dzienniki przeciętnego gimnazjum czy liceum. Czemu tak się dzieje? Cóż, uczniowie nie lubią wysiłku, żadnego, fizycznego również. Nie ważne, że w szkole jest siłownia, sala do gier zespołowych i tenisa stołowego. Szkoda się męczyć. Tracimy czas, pieniądze, szukamy nowych metod represji by zmusić uczniów do działania. Czy chcecie stać się uczniem w takiej rzeczywistości?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz