czwartek, 5 lipca 2012

TRÓJKI GIERTYCHOWSKIE

Należę do pokolenia lat 80-tych ( pierwszy Jarocin, Rock na Pojezierzu Brodnickim, Olsztyńskie Noce Bluesowe, Rawa Blues w Katowicach, itd., ipt.). Do pokolenia buntu i pól makowych , pokolenia stanu wojennego, podczas którego, będąc w klasie maturalnej, wieszaliśmy krzyże w szkole, a komisarz wojskowy straszył nas wilczymi biletami.Obroniliśmy i krzyż i swoje młode poczucie godności, choć wszyscy dorośli wtedy drżeli w trosce o nas. Do pokolenia Jana Pawła II i wielkich pielgrzymek do Częstochowy, które urastały do rangi manifestacji narodowowyzwoleńczych. Wydawać by się mogło, że my wiemy najlepiej , jak się nie bać, jak się buntować, jak stać na straży własnego "ja", jak żyć, aby zawsze móc spojrzeć sobie w twarz, że już przeszliśmy bojowy ogień, że nie damy się zeszmacić.
Prawie trzydzieści lat później jestem zastraszonym, uległym i uniżonym sługą pana dyrektora, który nie ma pojęcia o prowadzeniu szkoły, ale ma układy, więc to on jest dyrektorem , nie ja. Jestem belfrem poniżonym, bo pracuję w najgorszym gimnazjum w mieście, człowiekiem wzgardzonym, którego nikt w najbliższym środowisku nie szanuje, a społeczeństwo nienawidzi, bo pracuję tylko 18 godzin w tygodniu, a prasa się rozpisuje, że zarabiam 4800 na miecha. I kurwa po co ja tak walczyłem o ideały?! Było kombinować, lizać dupy dla układów, wymiatać bezlitośnie konkurencję knowaniami, a nie marnować tylu lat na studia i dokształacanie się. Żyłoby się lepiej. Jestem jedynym w paczce znajomych, którego nie śmieszy "Dzień  Świra", bo tylko ja kurwa wiem, jaką gorzką prawdę o życiu belfra zawarto w tym filmie. I niech mi nikt nie próbuje tłumaczyć, że PiS jest lepsze od PO, a lewica bardziej kocha Polskę od prawicy. Czuję się przez wszystkich oszukany i wyżęty jak ścierka...
Śmieszy mnie system edukacyjny w Polsce, bo wszyscy ignorują takie szkoły jak moja, w której zdecydowana większość, to uczniowie pochodzący z rodzin patologicznych, w których nigdy nie zaznali miłości i poczucia bezpieczeństwa, w których nikt nigdy nie zadbał o zaspokojenie jednej niezwykle ważnej potrzeby w  życiu - potrzeby przeżywania piękna. Ministerstwo udaje , że takich szkół nie ma. Problem został skrupulatnie zamieciony pod dywan. Dyrektorzy tzw. dobrych szkół patrzą na ciebie spode łba jak na pół nauczyciela, jakiegoś półgłówka, który pracuje w śmietniskowie, a władze ledwie cię tolerują. Nie masz co szukać nowej roboty, bo kto cię przyjmie z takiego miejsca? Przecież musisz być nieudacznikiem, skoro tyle lat przepracowałeś w tym bagnie. 
Pokaż mi w Polsce szkołę wyższą, która uczy przyszłych nauczycieli, jak wejść do klasy i nie zostać zabitym. Praktykanci zawodu, którzy przychodzą odbywać swoje praktyki, uczą wg starych zasad i nie wiedzą nic na temat metod zapanowania nad zespołem klasowym.Są przerażeni, gdy mają stanąć przed klasą. W mojej szkole bywali nauczyciele, którzy po pierwszej odbytej lekcji uciekali , gdzie pieprz rośnie i nikt z nas ich nigdy więcej nie widział. I nie mów mi, że należy zgłaszać trudne sprawy dyrektorowi, na policję czy do prokuratury. System nie działa! System jest totalnie chory! Rozumiesz?!
Rafał przyszedł do nas, do pierwszej klasy, i przez cały rok nie odezwał się do mnie słowem. Nie wykonywał żadnych poleceń, ale nie przeszkadzał. Za to pięknie rysował. Naprawdę pięknie. Nie poznałem jego głosu. Został na drugi rok. Poszedł do OHP - u. Spełniał warunki. Tam okazało się, że Rafał właściwie nie bardzo potrafi mówić. Wychowywał się przez kilka lat pod stołem w kuchni, skąd nie wolno mu było wychodzić, bo macocha nie pozwalała. Przeszkadzał w imprezach i hulankach. Nie potrafił płynnie układać zdań, a co dopiero jakichś szerszych wypowiedzi. Powiedz mi, jak to dziecko przeszło przez podstawówkę i dotarło do gimnazjum?
Tomek jest najstarszym dzieckiem, ma dwie młodsze siostry. Chłopiec od drugiej klasy przestał chodzić do szkoły. Pojawiał się sporadycznie, najczęściej podczas mrozów, bo w szkole było ciepło, a w stołówce dawali obiady. Z wychowawczynią kontaktowała się kuratorka , dlatego szkoła wiedziała, że ojciec Tomka jest bardzo agresywny. Na dodatek kiedyś trenował boks. Wreszcie kuratorka przestała odwiedzać dom Tomka, zaszła w ciążę i po prostu obawiała się o swoje bezpieczeństwo. Po koniec drugiej klasy pojawiły się u wychowawczyni dwie kuratorki sądowe. Pytały, czy nie zauważyła oznak przemocy w rodzinie lub molestowania seksualnego, gdyż ojciec Tomka był w przeszłości skazany za gwałt na swoim synu z poprzedniego małżeństwa. Sprawa się wydała, bo matka chłopca natychmiast zareagowała. Obecnie sprawa jest trudniejsza, gdyż mama Tomka chroni męża i nie chce przeciw niemu zeznawać. Wiadomo, że ojciec przy dzieciach gwałci matkę. Istnieje obawa, że może gwałcić syna i dziewczynki. Tomek nie skończył szkoły. Po kilku latach pojawiły się u nas jego siostry. A tata cieszył się wolnością.
Matka Magdy umarła przy porodzie. Wychowywał ją ojciec. Była bita. Gdy dorastała, ojciec rzucił pracę i żył z renty dziewczynki, jaką otrzymywała po śmierci matki. Magda bywała częściej głodna niż najedzona. Dopiero w technikum, gdy zemdlała na lekcji z głodu, wydało się, że nie starcza na jedzenie, bo musi być na wódkę. Dlaczego tak długo nikt nie wiedział, co się działo w życiu dziewczyny? Po latach Magda opowiadała, że kurator owszem dozorował rodzinę. Stawał przy domofonie, dzwonił, a gdy  odpowiadała, pytał się, czy  wszystko w porządku? Mówiła , że tak. Nie mogła inaczej. Przecież ojciec był obok.
Adam nie zna swojego ojca, matka jest prostytutką. Chłopiec przez jakiś czas mieszkał z nią kątem w burdelu. Potem wzięli go dziadkowie.Trafił do nas w pierwszej klasie.Stwierdzono u niego schizofrenię. Ciągle był na prochach. Otępiały nie potrafił nawet powiedzieć, jak się nazywa.Czasami zasypiał na lekcji w pozycji embrionalnej pod ławką. Zalecenie lekarza psychiatry brzmiało:"Gdy chłopiec zechce zasnąć w wybranej pozycji , nie należy mu przeszkadzać". No i Adam zasypiał, gdzie chciał i jak chciał, a my nadal prowadziliśmy lekcje. Może przypomnę...uczę w państwowym gimnazjum, które nie jest szkołą specjalną. W połowie pierwszej klasy prawni opiekunowie się poddali. Gdy chłopiec trafił do szpitala psychiatrycznego, nie chcieli wziąć go z powrotem. Ostatecznie Adam skończył w domu dziecka. Nawet nie staram się wyobrazić jego obecnego życia w tym miejscu. Raz byliśmy świadkami spotkania  w szkole chłopca z matką, którą prosił na kolanach, aby go wzięła. Uznała, że jest zbyt niegrzeczny.
Znacie film " Młodzi gniewni"?  Bohaterami  są młodzi ludzie, którym życie tak dokopało, że weszli na drogę demoralizacji, przestępczości, przeżywali przedwczesne macierzyństwo itp.Ale oni jeszcze wiedzieli, co jest w ich życiu złe. Mieli marzenia, gdzieś,  w głębi duszy, zakopane ideały. Tak naprawdę byli pokaleczeni, ale nie bez szans. Gdy spotykają na swej drodze ludzi, którzy chcą im pomóc,  z trudem, ale przyjmują tę pomoc. Dobro zwycięża. To film o super wybitnych belfrach, którzy przybyli ocalić swoich podopiecznych przed złem. I udaje im się to. Każdy uczeń chciałby mieć takich nauczycieli, a wszyscy nauczyciele żyją w przekonaniu, że właśnie tacy są. W naszym filmie dobro nigdy nie zwycięży. Nasi uczniowie mają  wyprane mózgi, zabite uczucia, pęknięte serca. Nie widziałem nigdy i nigdzie tak wszelako pojętego ubóstwa. Tutaj trzeba zacząć od początku, zastąpić rodziców, urodzić za nich jeszcze raz te dzieci i kochać je, kochać i jeszcze raz kochać, a to jest niemożliwe. Wszystkie swoje frustracje, agresję, lęki te dzieciaki wyrzucają na nas, nauczycieli. A my? Co my na to? Czy jesteśmy jak Michelle Pfeiffer?
 Korytarz szkolny, przerwa międzylekcyjna, schody zastawione przez uczniów, wśród których stoi Marek - klasa pierwsza. Próbujemy z koleżanką wejść na pierwsze piętro. 
- Przepraszam - mówię do uczniów. Brak reakcji.
- Przepraszam - powtarzam grzecznie prośbę. Kolejny raz brak reakcji.
Gdy próbuję jakoś się przepchnąć, jeden z uczniów zachodzi mi drogę. Irytuję się już nie na żarty.
- Zejdź mi z drogi! Nie wolno w czasie przerw przebywać na schodach! To droga ewakuacyjna!
W duchu dziwię się, że żaden nauczyciel dyżurujący nie zwrócił uczniom dotychczas uwagi. Marek wbił we mnie żelazny wzrok.
- Spierdalaj. nie widzisz, że tu stoję - zareagował agresywnie.
Teraz wiem, dlaczego nie ma tu dyżurujących. Konia z rzędem temu, kto zachowa  w takiej sytuacji spokój, nie da ponieść się emocjom. Może gdyby  spotykały cię takie zdarzenia raz na miesiąc, no może raz na tydzień. My przeżywamy takich sytuacji dziennie kilkanaście i żadnej opieki psychologa, żadnego wsparcia. psychicznego. Pedagożka, matka od dwojga dzieci, przerabia właściwie wyłącznie takie sytuacje. Pewnego dnia wracała do domu, szlochając bez powodu. Nie uniosła już więcej. Wyobrażasz sobie , jak codziennie składam na policji kilkanaście skarg, bo zostałem obrażony, zelżony. Schodzę do dyrektora. Okazuje się , że właśnie skądś wrócił, ale zaraz znów  wychodzi (fucha w urzędzie miasta w godzinach pracy ). Wniosek - monitoring w szkole był wyłączony ( jest włączony tylko wtedy, gdy stary jest na miejscu, bo centrum dowodzenia znajduje się w jego gabinecie), czyli nie udowodnię niczego uczniowi. Stary wypychając mnie całym sobą z gabinetu, na moją skargę reaguje nerwowo z bardzo skrzywioną miną:
- Nie mam teraz czasu! Napisałeś notatkę służbową?! Nie?! No to po co do mnie przychodzisz?! W szkole są procedury!!! Ja mam załatwiać wszystkie problemy za was???!!!
No i wracam pokonany. Koleżanka kiedyś spisywała  te notatki służbowe i przekazywała je  zgodnie z procedurami. Nigdy nie otrzymała żadnej odpowiedzi, jak sprawa, problem, zostały rozwiązane.

No i nareszcie spełniły się nasze nadzieje. Nastąpił czas takiego ministra, który postanowił nie zamiatać pod dywan. Wszyscy do dziś go krytykują za mundurki szkolne i wyśmiewają , że nie rozumie "Ferdydurke", więc wycofał Gombrowicza z programów nauczania. Ale to pierwszy minister, który uznał, że w polskim szkolnictwie już od dawna nie jest różowo. Nienawidzę polityki i jestem apolityczny, ale to pierwszy szef naszego resortu, który zwrócił uwagę na prawdziwe problemy, na zakładane nauczycielom kosze na głowy, na obrzucanie nas obelżywościami, na bezkarne znieważanie. Nadzieje były wielkie. Może nauczyciele wreszcie dostaną jakieś narzędzia, dzięki którym będzie można reagować skutecznie na to , co dzieje się w domach uczniów, może będą konkretne narzędzia  umożliwiające walkę z demoralizacją, agresją i wagarami? Może będzie opieka psychologiczna dla nauczycieli? Rozpoczął się czas "Trójek Giertychowskich"
Nasza szkoła dostąpiła zaszczytu spotkania z taką Trójką w składzie: wizytator, przedstawiciel policji, prokurator i przedstawiciel urzędu miasta, a ściślej wydziału oświaty. Najpierw spotkano  się z przedstawicielami uczniów, następnie z nauczycielami. Spotkanie rozpoczął wizytator. Utkwił mi w pamięci szczególnie jeden fragment jego wypowiedzi:
- Dobrze tak sobie odbierać co miesiąc 2000 tys pensji i nic nie robić. Nie macie tutaj żadnego autorytetu.
Tego było już za wiele. Nie wytrzymałem i zadałem wizytatorowi kilka pytań. Po pierwsze, dlaczego rząd nie zajmie się zmianami programowymi i strukturowymi na uczelniach pedagogicznych przygotowujących młodych adeptów do zawodu? Studiowałem pięć lat, ale uczyli mnie jak uczyć mojego przedmiotu, a nie jak panować nad zespołem pokaleczonych przez życie, często już w dużym stopniu zdemoralizowanych, nastolatków?  Od czasu moich studiów nadal tylko uczą jak uczyć, a  my żyjemy w zupełnie innej rzeczywistości. Następnie pytałem, czy coś mu wiadomo o zmianach w systemie prawnym, który stanowiłby mocny instrument w przeciwdziałaniu demoralizacji, patologii wśród młodzieży i niemocy w rodzinie. I tak dalej. Po ostatnie, proszę o odpowiedź, jak zachować autorytet nauczyciela w następującej sytuacji,  tu opowiedziałem jedną z wielu scen rodzajowych z życia naszej szkoły.
- Jakby pan zareagował w takiej sytuacji, aby nie stracić autorytetu lub go w ogóle sobie wypracować? -zapytałem - Proszę mnie pouczyć, pomóc mi. Zrobię wszystko wg pańskich wskazówek, aby budować własny autorytet. Jeśli ta sytuacja jest zbyt niedogodna, mogę przywołać inną.
Wizytator nie wytrzymał i zaczął wrzeszczeć:
- Co mi tu pan! My tu nie przyszliśmy analizować szczegółowych sytuacji z waszego życia, tylko porozmawiać o problemach!!!
- Nasze problemy to właśnie takie szczegółowe sytuacje - odrzekłem.
Inni nauczyciele odważyli się mnie poprzeć i również przytaczali różne fakty ze swojego belferskiego doświadczenia. Szybko dołożono wszelkich starań, aby zrobiło się cacy.
Policjant nas pochwalił, że świetnie się z nami współpracuje. Urzędnik z wydziału oświaty tłumaczył, jaką opieką otoczona jest nasza szkoła. Prokurator milczał. Czułem , jak rośnie przepaść między nami a nimi. W powietrzu czuło się ogólne zdenerwowanie. Wspólne wnioski nie zapadły. Na samym końcu wreszcie przemówił prokurator:
- Proszę państwa, zanim tu przybyłem, byłem wrogiem projektu ustawy, która mówi, aby piętnastolatkowie stawali za swoje czyny przestępcze przed sądem dla dorosłych. Ale gdy was wysłuchałem, jestem już zwolennikiem tego dokumentu.
Chyba w kolejnym roku szkolnym zlikwidowano w naszej szkole etat psychologa. Miasto nie miało pieniędzy. Tak wytłumaczył nam ten fakt stary.
Szkoda, że pan minister nie należy do pokolenia lat 80-tych. Nie narzekajmy jednak.  Teraz  znów zamiatają pod dywan.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz