poniedziałek, 2 lipca 2012

macierzyństwo

Idę do uczennicy do domu. Ma siedemnaście lat. Właśnie urodziła córeczkę.Ojciec dziecka przebywa w  więzieniu za pobicie. Dziewczynka jest w drugiej klasie gimnazjum. Drzwi otwiera mi jej mama. Na ręku ma niemowlaka. Drugą ręką , z papierosem, manipuluje przy drzwiach. Jest jeszcze w koszuli nocnej:
-Pani wejdzie - mówi- córka zaraz przyjdzie, wyszła do sklepu. Dopiero wstałyśmy. Mamy dziś takiego lenia, że nie gotujemy obiadu.Córka coś dzisiaj kupi w sklepie - słucham zdawanej  relacji matki. Cały czas nie przestawała palić papierosa. Wydmuchiwała dym wprost na niemowlę. Smutny widok, myślałam. Usiadłam w fotelu, między niezasłanymi  łóżkami. Pracowałam od siódmej piętnaście. Była dwunasta. One dopiero wstały. Dwie kobiety w mieszkaniu i taki bałagan!
                      W kącie pokoju stały paczki z pieluchami i środki czystości:
- Muszę to posprzątać - powiedziała kobieta, Córka wczoraj była w opiece społecznej. Przyniosła to wszystko i tak rzuciła - wyjaśnia, zapalając kolejnego papierosa. Dziecko popłakuje:
- Głodne - mówi babcia. Dziewczyny ciągle nie ma. Mija dużo czasu. Nikomu nie żal czasu przeznaczonego na lekcje. Nauka tu nie jest potrzebna. Nie będzie też potrzebna za kilka lat temu maleńkiemu dziecku. Nikt nie wykształci w nim chęci do nauki. Dziecko podrośnie. Stanie się kolejną młodą kobietą, która wcześnie rodzi dzieci i staje w kolejce do opieki społecznej. Obym się myliła. Mija dwadzieścia minut z czterdziestu pięciu przeznaczonych na zajęcia. Wraca uczennica:
- Stałam w kolejce -  mówi bez słowa przepraszam. Przyniosła całą reklamówkę gotowego jedzenia. Musimy to zjeść bo wystygnie:
- Pani poczeka - mówi. Czekam. Zostaje dziesięć minut zajęć. W tym czasie dziewczyna karmi dziecko. Wychodzę, wracam do szkoły z poczuciem beznadziejności i smutku. Miało być inaczej! Miałam zachęcać uczniów, porywać ich do pracy, odkrywać piękno nauki. Kogo mogę poprowadzić za  sobą? To nie ja powinnam tam być. Może ktoś, kto nauczy tą młodą kobietę,  jak wychować swoje dziecko? Tylko kto to ma być? Kto zauważy taki problem? Kto za to zapłaci? Żal mi niemowlęcia. Nie w takim domu powinno się urodzić. 

             Minął rok. Spotykam na ulicy tę samą uczennicę. Jest w wysokiej ciąży. Chwilkę rozmawiamy. Dziewczyna mieszka z innym mężczyzną, ojcem dziecka, które się dopiero urodzi. Starszą córeczkę chowa babcia. Dziewczyna rzadko ją odwiedza:
- Ona jest taka niegrzeczna - mówi. Rozstajemy się. Wędruję do domu. Znowu mam kiepski nastrój.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz