środa, 20 czerwca 2012

 Lekcja pierwsza:
Uczeń, 17 lat,  trzeci raz powtarza pierwszą klasę  gimnazjum. Pokazuje się na początku roku szkolnego, bo zwykł przychodzić do szkoły tylko sporadycznie, by nie płacić kary za niewywiązywanie się z obowiązku szkolnego. Wchodzi na te zajęcia, gdzie może  się wygłupiać, głośno rozmawiać, chodzić po sali.  Czasami siedzi w ławce, milcząco przyglądając się klasie. Książek i zeszytów nie posiada. Nie wykonuje żadnych poleceń. Byle do osiemnastego roku życia! Skreślą go wówczas z listy uczniów. Rodzice nie zapłacą kary, a on odzyska wolność. Jak ją wykorzysta, łatwo sobie wyobrazić.
Jakie  ma możliwości nauczyciel?  Porozmawia z uczniem, może po kilku miesiącach usilnych starań spotka się z rodzicami, napisze opinię do sądu i rok minie, o ile uczeń ma stałe zameldowanie. W przeciwnym razie nawet nie wiadomo, gdzie go odwiedzać , sprawdzać, mieć nad nim kontrolę. W kolejnych latach ten sam scenariusz zrealizuje i uczeń i wychowawca. Z całej sytuacji wnioski wyciągną uczniowie, koledzy z klasy (może Twoje dziecko?). Szybko zauważą bezradność nauczyciela, pedagoga szkolnego, dyrektora i sądu dla nieletnich. Ile potrzebują czasu, aby przejąć zachowania doświadczonego kolegi? Jak myślisz?


Nie dramatyzujmy jednak. Całe społeczeństwo powinno być ogromnie wdzięczne systemowi edukacji!!!! Dzięki niemu  16-17 latkowie nie włóczą się w ciągu dnia po ulicach. Przynajmniej od czasu do czasu muszą pojawić się w szkole, by uniknąć kary finansowej. Szczególnie nie włóczą się zimą i dlatego mamy w kraju mniej zgonów z powodu niskich temperatur. Dzieciaki nie dokonują rozbojów, mają cieplej niż w domu (w naszej szkole czasami nawet ponad 13 stopni Celsjusza!), no korzystają z gorącej strawy raz w dniu (stołówka szkolna). Prawdziwe dobrodziejstwo.
Frekwencja na zajęciach wzrasta zawsze w tym samym czasie. Pod koniec semestru, gdy wysyłane jest powiadomienie do sądu o wagarach oraz w czasie rozdzielania stypendium socjalnego. I tu się pomyliłam. Wzrasta ilość rodziców stojących pod gabinetem pedagoga w kolejce po stypendium. Rodzice  często przychodzą z dzieckiem, ale dziecko na zajęcia już nie wchodzi. Są takie dzieci, które w szkole pojawiają się tylko w czasie wypłacania stypendiów. Oczywiście je dostają. Fakt, że uczeń wagaruje, nie dyskwalifikuje go. Są uczniowie, którzy przychodzą do szkoły tylko na obiad. Uczą się, że wszystko im się należy bez żadnych zobowiązań z ich strony. Nie ma możliwości powiązania funduszu stypendialnego z wkładem pracy ucznia. To jest demoralizacja. Jawna, demoralizacja demonstrowana wszystkim. Są uczniowie, których rodzice ledwo wiążą koniec z końcem. Starają się i minimalnie przekraczają dochód uprawniający do stypendium. Te dzieci widzą kolegów wagarujących, palących, pijących, którzy pojawiają się po wypłatę. Dochodzi do takich sytuacji gdzie uczeń pierwszej klasy, na pierwszych zajęciach  potrafi wykrzyczeć nauczycielowi, że nie będzie miał książek bo nie dostał  ich ze szkoły.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz