sobota, 29 grudnia 2012

Świąt takich jak moje.................

Dyrektor przegrał. Wielokrotnie złamał prawo, wręczając mi wypowiedzenie. Sąd wykazał niekompetencję i złą wolę pracodawcy. Nareszcie - pomyślałam - koniec koszmaru. Oczywiście myliłam się. To dopiero początek. W ostatni, możliwy na złożenie apelacji, dzień urząd miasta odwołał się od decyzji. Odwołanie zostało tak późno wysłane, by przedłużyć sprawę. Gra na zwłokę da z pewnością  efekt. Przynajmniej cztery miesiące zostanę dalej bez pracy. Wydział edukacji w urzędzie miejskim powinien kontrolować praworządność dyrektorów szkół. Do UM dotarło pisemne uzasadnienie wyroku (pięciokrotne złamanie prawa przez pracodawcę w stosunku do pracownika), chyba nikt tam tego nie przeczytał. Nikogo nie obchodzi, że dyrektor działa wbrew prawu, że pracownikowi zatrudnionemu tak naprawdę przez wydział edukacji dzieje się krzywda. Teraz trzeba mu jeszcze dołożyć, pozostawiając go przez prawie rok bez środków do życia.

środa, 19 grudnia 2012

Brak pomysłu na edukację w gminach.

"Dane zebrane przez naukowców z Uniwersytetu Warszawskiego przeraziły Ministerstwo Edukacji." O co chodzi? Otóż chodzi o strategię edukacyjną  przygotowaną przez gminy na kolejne lata. Bardzo przepraszam, chodzi o brak tej strategii w 80% gmin. To już coś!! 80% to świetny wynik. Biorąc pod uwagę fakt, że mówimy o przyszłości dzieci, o przyszłości młodych rodzin, mających dzieci  lub mających plany rodzicielskie. Nie łudźcie się młodzi. Nie  będziecie wiedzieli, gdzie i do jakiej szkoły trafi wasze dziecko! Może od razu lepiej poszukać tych 20% gmin i zmienić miejsce  zamieszkania. Warto zaryzykować. Możliwe, że tam  ktoś was wesprze w planowaniu edukacji waszych pociech. Sprawdźcie jeszcze, jak taka strategia wygląda. Może jest to tylko kolejny pomysł na likwidację placówek oświatowych. Nie dajcie się złapać w sidła. Wszystko trzeba sprawdzić.

czwartek, 13 grudnia 2012

MEN Z PANIĄ MINISTER NA CZELE!!!

MEN  z panią minister Szumilas na czele zastanawia się, jakby tu dobrać się do czasu pracy nauczycieli, bo po przeprowadzonych badaniach ustaliło, że pracują oni zdecydowanie za krótko w porównaniu z nauczycielami innych krajów europejskich. Nie wypracowują 40 godzin tygodniowo, a średnia zarobków wynosi ok. 5000 tys.. W takim to rajskim klimacie sobie żyjemy. Mam prawie 50 lat, pracuję prawie 30 i choć jestem starym belfrem, nie mam nic przeciw 40 godzinnemu czasowi pracy. Nareszcie przestaną gadać, że nic nie robię, że się wałkonię.

środa, 12 grudnia 2012

Odwołanie od wyroku sądu

Weszłam na stronę porad prawnych dla nauczycieli. Cóż, ludzie pytają o przywrócenie do pracy, co dalej po korzystnym wyroku, jak regulować zaległości finansowe, itp. Wygrana w sądzie pierwszej instancji, sądowe przywrócenie do pracy, to dopiero początek drogi przez mękę. Nie wiem dlaczego,  czuję się jak wielka przegrana. 
Zawiesiłam się na mailu, w którym kobieta pyta, jak długo może potrwać jej sprawa, w przypadku odwołania się pracodawcy do sądu wyższej instancji. Odpowiedź prawnika: "Już biegnę po szklaną kulę." 
I to  całe sedno sprawy!!

wtorek, 11 grudnia 2012

Kiedy można uznać wypowiedzenie za bezskuteczne i odwołać się do sądu pracy.

Jeśli otrzymałeś wypowiedzenie umowy o pracę, nie panikuj. Zastanów się, czy zostały spełnione wszystkie warunki wypowiedzenia regulowane Kartą Nauczyciela i Kodeksem Pracy. To najważniejsze, co powinieneś teraz zrobić. Martwić się będziesz dużo później. Nie ma na to chwili czasu. Masz  go od teraz zbyt mało, by rozczulać się nad swoją sytuacją. Należy sprawdzić, czy wypowiedzenie nie zawiera błędów, które  mogą ocalić twoje miejsce pracy. Musisz także zdawać sobie sprawę, że od nikogo nie uzyskasz żadnej pomocy. Nie pomogą ci koledzy z pracy. Dla nich przestałeś istnieć w dniu otrzymania wypowiedzenia. Nie jesteś już ich konkurentem do określonego stanowiska pracy, przestałeś się liczyć. Zachowanie znajomości z tobą może być źle odebrane przez dyrektora. Lepiej zerwać wszelkie kontakty z wyrzuconym nauczycielem i rozwiać podejrzenia szefa w miarę szybko. Wniosek jest prosty. Zapomnij o kolegach z pracy, oni już zapomnieli o tobie. Powiesz, że masz dobrych przyjaciół w pracy. Tym bardziej o nich zapomnij i nie narażaj ich na bycie w twojej sytuacji za rok! Jak widzisz, trzeba sobie radzić samemu.
 Nie licz na pomoc związków zawodowych i prawnika związkowego. Oni prowadzą tylko sprawy niektórych nauczycieli, tych "wyselekcjonowanych" z dużej grupy zwolnionych każdego roku. Jeśli do nich nie należysz nie możesz liczyć na pomoc. Nie znajdą dla ciebie czasu. Prawnika "oświatowego" nie zdobędziesz, jest ich tak  niewielu, że uzyskanie ich pomocy graniczy z cudem. Znowu zostajesz sam.

wtorek, 4 grudnia 2012

Dzień solidarności z potrzebującymi pomocy

Piękna audycja w programie trzecim polskiego radia: "Czy potrafimy pomagać" przykuła dziś moją uwagę. Jeden z wypowiadających się słuchaczy mówił o systemie pomocy rodzinom biednym w Brazylii. Chwalił system rządowy, który pozwolił na wypłacanie rodzinom potrzebującym pieniędzy jedynie pod warunkiem, że dzieci  z tej rodziny chodzą do szkoły regularnie i uczą się. Szkoła ma pomóc dziecku w zdobyciu wykształcenia i zawodu. Warunek otrzymania pieniędzy to realizacja przez dzieci obowiązku szkolnego. Prosta metoda. Zapobiega ona wysyłaniu dzieci do pracy zarobkowej i rezygnowaniu ze zdobywania wykształcenia. Kontynuowanie nauki przez dziecko jest gwarancją zapewnienia rodzinie podstawowych warunków bytowych. Dobre i warte kopiowania w polskim systemie edukacji. Co mamy wspólnego z Brazylią?-zapyta pewnie ktoś, komu od spraw uczniów daleko. Słuchając tej audycji , przypomniałam sobie kolejki matek stojące przed gabinetem pedagoga szkolnego w dniach wypłacania stypendium dla gimnazjalistów. Większości tych matek nie oglądamy w szkole przez cały rok. Dzień wypłaty stypendium jest wyjątkiem. Mam wrażenie, że wówczas przypominają sobie, że w ogóle posiadają dziecko. Ich dzieci nie widzę nawet w dniach wypłaty. Najczęściej nie chodzą do szkoły. Dlaczego? Tak jak w Brazylii: albo pracują gdzieś na czarno, albo włóczą się po mieście, czasami kradną, by nie być głodnym. Dostają trzy razy w roku stypendium i wyprawkę gimnazjalisty. Po wakacjach trafiają ponownie do pierwszej lub drugiej klasy (czasem trzy lata z rzędu) aż  do osiągnięcia osiemnastego roku życia. Wówczas są wolni. System edukacji ich już nie obejmuje. Podejmują prace za grosze lub żyją na ulicy. Do osiemnastego roku życia są obejmowani statystykami dotyczącymi sprawnego rozdzielania pomocy dzieciom. Ta chlubna pomoc doprowadza do tego, że są uczniowie, którzy przychodzą do szkól tylko na obiad. Czym się nasz system pomocy dzieciom różni od brazylijskiego? Systemy te różni bardzo ważny fakt. Rodziny w Brazylii  tracą pomoc finansową, gdy dziecko przestaje uczęszczać do szkoły. Polska jest bogatszym krajem niż Brazylia. W Polsce dzieci otrzymujące w szkole pomoc finansową nic nie muszą. Nawet nie muszą do szkoły uczęszczać. Nie ma możliwości wstrzymania takiemu uczniowi stypendium, wszelkie próby są blokowane przez MOPS. Jesteśmy krajem, w którym wyrzucanie społecznych pieniędzy jest normą. To bardzo przykre. Przykre tym bardziej, gdy do szkoły uczęszczają regularnie dzieci z bardzo biednych rodzin, którym "załapanie się na stypendium" uniemożliwiły dochody rodziców o kilka złotych za wysokie.  Rodziny te z wielkim trudem wiążą koniec z końcem. Często z rodzin tych pochodzą dzieci, które w pełni korzystają z możliwości zdobycia wykształcenia w szkole publicznej. Ile trzeba mądrości, by dostrzec, że nasz system pomocy poza demoralizacją niczego nie daje. Może warto skorzystać z biedniejszej Brazylii i dawać stypendia dzieciom za realizację obowiązku szkolnego? Może pilnowanie obecności i  postępów u dziecka obdarowanego pomocą nauczy je poczucia obowiązku i odpowiedzialności? Może wówczas w większym stopniu pomożemy rodzicom, którzy mają świadomość, że wykształcenie może być przywilejem i drogą do lepszego życia? Uczymy się pomagać biednym krajom, a może powinniśmy od nich się uczyć, jak pomóc sobie. Uważam, że czas najwyższy na taką naukę.