środa, 12 września 2012

BEZROBOCIE WŚRÓD NAUCZYCIELI - TYLKO NIEPOKORNI TRACĄ PRACĘ

TEKST TEN DEDYKUJĘ JEDNEMU Z NASZYCH ODBIORCÓW, KTÓRY SKOMENTOWAŁ POST MAJTKI NA GŁOWIE:

"NIEPOKORNI TRACĄ PRACĘ - JESTEM JEDNYM Z NICH"

Kilka lat wstecz, gdy pani minister Hall przygotowywała nas do swojej reformy, zagaił do mnie zupełnie przy okazji mój dyrektor.
- A słyszałeś, jak mają być organizowane teraz zajęcia? Fakultatywnie. To uczniowie mają wybierać sobie nauczyciela. Pracę będą mieli ci, do których zapisze się najwięcej uczniów. 
- Nareszcie!!! - wypaliłem bez zastanowienia - Nareszcie pracę będą mieli najlepsi !!! - cholera, zawsze wypalałem na własny pohybel.
- Teraz dyrektorzy będą mieli większą autonomię i ja nigdy nie dopuszczę do takiej sytuacji, aby uczeń wybierał, kto ma go uczyć!!! - uniósł się stary.
- Ale dlaczego, przecież dopiero wtedy skończy się kumoterstwo, a zacznie zdrowa konkurencja, ja się tego nie boję i gdybym był na twoim miejscu, też bym się nie bał. 
Zapomniałem, że cała nasza szkoła oparta była na kumoterstwie. Przecież wtedy straciłaby pracę żona dyrektora, przewodniczące obu związków zawodowych, które "działają" w naszej szkole.Dwie polonistki, o których wiadomo, że w przeszłości przewinęły się przez alkowę starego jak i inne podobne. Słowem wszyscy ludzie prezydenta straciliby pracę. Dyrektor jednak okazał się mistrzem kamuflażu.



- A ja się boję - mówił dyro - przecież uczniowie nie będą wybierali nauczycieli najlepszych, lecz tych, którzy niczego nie wymagają ( czyli wszystkich twoich pobratymców - pomyślałem) ! Co wtedy stanie się z poziomem szkoły?! - spytał zaniepokojony.
- To samo - odparłem - przecież nasza szkoła jest na przedostatnim miejscu w mieście.Uważam, że gdy uczniowie po dwóch, trzech latach takich doświadczeń nie dostaną się do żadnych szkół ponadgimnazjalnych, wówczas przyjdą po rozum do głowy i zaczną wybierać tych nauczycieli, którzy wymagają( ci właśnie belfrzy dziś mają tu najmniej godzin, są pomijani przy nagrodach, nie dostrzega się ich pracy - znów dodałem tylko w myślach, kierując się instynktem samozachowawczym) .
- Ja jednak nie ustąpię i zupełnie się z tobą nie zgadzam - oddał cios dyrektor.
Tak oto nieopatrznie wytłumaczyłem dyrowi, że w naszej alma mater panuje kumoterstwo i układy. I tak właśnie zaczął się mój koniec.
W maju dyro wręczył mi propozycję zmniejszenia godzin na przyszły rok szkolny.
- Dlaczego ja ? - zapytałem - Jestem najstarszy stażem w zawodzie i w nauczaniu mojego przedmiotu. Jestem jednym z nielicznych egzaminatorów w szkole. Dlaczego ja?
- No cóż, ja mam tu tylko trzech stałych nauczycieli w twoim przedmiocie, rozumiesz?
- Nie rozumiem. Jak to? Oni mają takie same uprawnienia jak ja, są zatrudnieni tak samo na podstawie aktu mianowania. Nie rozumiem.
- No trudno - odrzekł dyrektor.
W rzeczywistości rozumiałem. Tamtych troje było z brygady ludzi prezydenta i oni rzeczywiście byli "stałymi nauczycielami". W następnym roku historia się powtórzyła. W szkole były cztery etaty, a pięciu belfrów uczących mego przedmiotu. Jeden z etatów znów został podzielony między mnie a najmłodszą nauczycielkę o najmniejszym stażu. Nie rozumiałem , dlaczego. Jednak szybko okazało się, że ta pani nazywała się : Uprzejmie donoszę. Gdy zaczęły nadpływać decyzje o nauczaniach indywidualnych i można było nimi uzupełniać nasze etaty,  pani: Uprzejmie donoszę otrzymała godziny, a mnie zupełnie pominięto.
Tak zaczęła się wojna!
Postanowiłem wystąpić przeciw staremu w konkursie na dyrektora szkoły.Dowiedziałem się, że jestem pierwszym nauczycielem od 20 lat w mieście , który odważył się wystąpić przeciw swemu dyrektorowi. Dlaczego władze i kuratorium nie wyciągają z takiego faktu wniosków? Przecież to świadczy o tym, że demokracja nie istnieje.Przecież to niemożliwe, żeby wszyscy dyrektorzy w ponad 160 szkołach przez 20 lat byli nieomylni i pracowali po mistrzowsku. Dlaczego nigdy nikt się nad tym nie zastanawia?  Mój program rozwoju szkoły zawierał 60 stron samych konkretów. Został oceniony bardzo wysoko przez komisję - tyle zdołałem się dowiedzieć. Jednak jeden dokument dotyczący wymogów formalnych wg komisji był niewystarczający, dlatego nie dopuszczono mnie do drugiej części konkursu i tak ze względów formalnych nie zostałem dopuszczony w ogóle do konkursu. Był niewystarczający w ocenie komisji, w ocenie mojego zaprzyjaźnionego prawnika powinienem odwołać się do Sadu Najwyższego, gdyż dokument mógł zostać przyjęty. Zależało to od woli komisji. Jednak jej wolą było, aby stary układ pozostał, choć władze miasta z dyrektorem wydziału oświaty na czele doskonale zdawali sobie sprawę z ignorancji naszego szefa, jego kompletnego braku kompetencji, kompromitował się bowiem nieustannie. Dlaczego wybrali właśnie jego? O tym w następnym poście.
Po jego wygranej dopiero się zaczęło. Już na najbliższej radzie dowiedziałem się, że jeszcze w tym roku zniszczy mój cały etat ciułany przez kilka miesięcy nauczaniem indywidualnym, gdyż odbierze jednemu uczniowi godzinę polskiego i od maja zamiast tej lekcji da mu informatykę, co da uczniowi do końca roku tylko cztery godziny tego przedmiotu i na tej podstawie wystawi mu się ocenę na świadectwie. Za cztery godziny pracy!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
- W ciągu roku szkolnego nie ma pan prawa odbierać mi etatu - odpowiedziałem.
- W ciągu roku walczył pan, abym stworzył panu etat,  a teraz nagle w ciągu roku nie mogę go rozwalić ?!!!!!!!!!!- wrzeszczał.
Następnego dnia wziąłem zwolnienie, gdyż to zdarzenie wyczerpało moje wszystkie siły. Złożyłem zaraz wniosek o urlop zdrowotny wraz z orzeczeniem lekarskim. Nie otrzymałem odpowiedzi. Za to otrzymałem wypowiedzenie, które dotarło do mnie po 31 maja. Psychiatra, do której trafiłem, zakazała mi pojawianie się w szkole i kontaktowanie się z dyrektorem. Stwierdziła zachowania depresyjne o podłożu mobbingowym. Dyrektor złamał wszystkie możliwe przepisy dotyczące składania wypowiedzenia i co? I nic.
Teraz walczę ze starym w sądzie o uznanie wypowiedzenia za bezskuteczne.
Jeśli chodzi o władze oświatowe, wszyscy są głusi. Nikogo nie interesuje ludzka krzywda. Szef wydziału oświaty jest szczęśliwy, że ma bezwzględnego  dyrektora, choć jest imbecylem w swoim zawodzie, ale wymiata belfrów, a to są przecież wielkie oszczędności dla miasta.
Nie interesuje przełożonych, że dyrektor ani razu nie respektował zaleceń każdej kolejnej pojawiającej się w naszej szkole wizytacji czy kontroli. Nie interesuje władz, ze dyrektor nie realizuje ustaw o pracy z uczniami o indywidualnych potrzebach oraz o realizacji projektów szkolnych, choć maja tego świadomość. Ten dyrektor jest najbardziej pożądany, gdyż jest po prostu wykidajłem wyrzucającym na zbity pysk niepokornych.
Nie wiem już, do kogo się zwrócić, aby prosić o szczegółowy monitoring działań dyrektorów i konsekwentne egzekwowanie zaleceń  wobec nich formułowanych. Blogg, jaki stworzyliśmy wraz z koleżankami to krzyk rozpaczy, ale tego też nikt nie słyszy.Przecież dyrektorzy jednostek budżetowych nie mogą być panami życia i śmierci. Nie mogą traktować szkoły jak swojego prywatnego folwarku. Proszę nauczycieli :
PISZCIE KOCHANI , JAK W WASZYCH SZKOŁACH PRZEJAWIA SIĘ WŁADZA DYREKTORA
Przecież to niemożliwe, aby taka niesprawiedliwość działa się na oczach całego społeczeństwa, a wszyscy są na nią głusi i ślepi. 
Wołam do wszystkich, którzy mają wpływ na pracę dyrektorów szkół:
OBUDŹCIE SIĘ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz